en

Słownik
polskiej bajki ludowejred. Violetta Wróblewska

ISBN 978-83-231-4473-1

Słońce

W polskiej → bajce ludowej → motyw pojawiający się rzadko, zazwyczaj jako światło i ciało niebieskie; niekiedy przybiera postać ludzką lub pozostaje istotą nadprzyrodzoną o cechach człowieczych, innym razem utożsamiane jest z → Jezusem. W myśleniu tradycyjnym (w kulturze polskiej, słowiańskiej i w wielu innych, także archaicznych) jest ono centralnym ciałem niebieskim, dawcą światła i ciepła, a przez to warunkuje istnienie wszystkich istot na ziemi. Jego ruch wyznacza dobowy i roczny rytm życia człowieka, przyrody i kosmosu, w tym także rytm → czasu sakralnego (Bartmiński, Niebrzegowska 1996, s. 119; Eliade 2000, s. 143-172), np. główne doroczne święta chrześcijańskie odbywają się w okresie przesilenia słońca – Boże Narodzenie, Wielkanoc, Św. Jana i Wszystkich Świętych (Stomma 1981, s. 77-78). Według matrycy binarnych opozycji semantycznych, opisanych na materiale folkloru słowiańskiego, plasuje się w sekwencji: męskie – szczęście – życie – wschód – dzień – ogień (w opozycji do mitologicznego ciągu semantycznego przypisanego → księżycowi: żeńskie – nieszczęście – śmierć – zachód – noc – woda; Ivanov, Toporov 1965, s. 137).

Słońce jako światło odnajdujemy przede wszystkim w → kawałach i anegdotach, np. realizujących wątek T 1245 „Głupcy wnoszą słońce do domu”. Oznacza tu ono jasność, której pożąda w swojej → przestrzeni każdy człowiek. Zarazem wątek ten ujawnia postrzeganie światła słońca jako zjawiska niematerialnego i niedotykalnego, bowiem tylko istota nierozsądna przypisze mu cechy przedmiotu dającego się złapać w kapelusz, nagonić w wybrane miejsce czy dotknąć. Przykładem T 1245 jest lubelski zapis, uzupełniony kumulatywną opowieścią o Panu Jezusie, który chodzi po świecie, obserwuje głupotę ludzi i próbuje ich pouczyć, jak sobie poradzić w życiu:

Kiedyś Pan Jezus chodził po świecie. […] Idzie […], patrzy, chłop zrobił se chałupe. I take dziurke zrobił w ścianie. I lata po słońce, do ty chałupy znosi, zeby miał widok. Ale on nosi i nosi, a nic nie ma! Pan Jezus mówi tak:
– Ty tak nie rób. Weź sobie tu, mówi, piłke, zrób sobie take dziurke duże, weź se śkła, zapraw, i będzie ci światło sie – mówi – świecić.
No i un tak zrobiuł.” (T 1245 – spoza PBL; Bartmiński 1994, s. 167; por. Kolberg 1962b (1875), s. 221).

Podobną cechę słońca jako zjawiska nie dającego się uchwycić znajdujemy w bajkach komicznych T 1712 „Król i malarz”. W przekazach tego typu pozostaje najjaśniejszym światłem, z jakim oczy człowieka mają na ziemi do czynienia i nic nie dorównuje jego blaskowi:

Jeden król kazał swemu nadwornemu malarzowi słońce namalować, a gdy obraz nie miał odpowiedniego blasku, zapytał monarcha:
– Dlaczego słońce twoje ani tak nie grzeje, jak prawdziwe, ani tak nie świeci?
Na to malarz: – Miłościwy królu, umaczaj pendzel w słońcu, a wtedy ja tym pendzlem namaluję takie, któreby i blaskiem i ciepłem prawdziwemu dorównało (T 1712; Rayski 1899, s. 338).

W→ bajkach zwierzęcych T 276 „Słońce i wiatr” ciepło słońca jest przedstawiane jako tak ogromne, że potrafi być dokuczliwe dla ludzi. Jedynym zjawiskiem atmosferycznym, jakie może nieco złagodzić śmiercionośne działanie skwaru, okazuje się → wiatr (Bartmiński 1994, s. 164; Kolberg 1964b (1885), s. 416-417).

Słońce w tekstach prozy ludowej umiejscawiane jest na niebie – to lokalizacja prototypowa dla ludowej wizji świata. Dlatego, gdy zostaje uwięzione w podziemnym świecie, siłacz je uwalnia, by znów trafiło na swoje miejsce i świeciło ludziom (Kolberg 1962c (1881), s. 97-98; por. T 300 „Królewna i smok” i T 650 „Herakles (młody siłacz)”). W bajce magicznej słońce tworzy kompleks z księżycem i gwiazdą – razem stanowią one trzy kosmiczne ciała niebieskie i trzy światła lokalizowane na nieboskłonie, wymiennie oświetlające kosmos, ziemię i ludzi.

Według jednej z → legend upersonifikowane słońce mieszka na niebie w złotym pałacu. Złoto w tradycyjnym światopoglądzie przypisane jest zjawiskom najbardziej drogocennym i istotom najwyżej waloryzowanym, jak władcy nieba, piekła, ziemi czy istoty nadprzyrodzone (Prorok 2012, s. 274; Bartmiński, Prorok 2012, s. 167). Tego typu istotą jest Chrystus utożsamiany ze Słońcem Świata. W wielu kulturach funkcjonował kult słońca, czego przykładem są religie starożytnych: Egiptu, Babilonii, Grecji, Rzymu. Słońce czczono pod różnymi postaciami odmienne nazywanych bogów (np. Helios), którym przypisywano liczne symbole (np. uskrzydlona tarcza słoneczna z wężem Ureusem, pędzący po niebie rydwan zaprzężony w cztery białe rumaki; Forstner 2001, s. 94). W Biblii utożsamia się słońce z → Bogiem, Jezusem, Mądrością Boga, → Matką Boską. Wpływ chrześcijaństwa na starożytne kulty solarne z sprawił, że zaczęto odnosić symbolikę słońca do Chrystusa (Łk 1,78), czego ślad mamy w chrześcijańskim kalendarzu liturgicznym (Boże Narodzenie wyznaczono w rzymskie pogańskie święto słońca, a Wielkanoc – w dniu poświęconym Heliosowi, w którym Bóg stworzył światło; Forstner 2001, s. 94-95).

Kult solarny odniesiony do Syna Bożego znalazł swoją realizację również w oralnych legendach:

[…] Słońce ma pałac ze złota. Stąd Chrystus wyjeżdża codziennie, trzy srebrne konie ciągną złoty i diamentowy powóz, objeżdża nimi po niebiosach świat cały i z góry spogląda na ziemię, nocą kąpie się z Aniołami w księżycu (brak w PBL; Piątkowska 1989, s. 141; por. Kolberg 1962a (1874), s. 28).

W ludowych przekazach Chrystus porusza się na podobieństwo mitologicznych bóstw solarnych drogocennym rydwanem zaprzężonym w trzy rumaki (wariantywnie w chmury; Kolberg 1962a (1874), s. 28), niemniej kierunku tego ruchu → gawędziarze nie doprecyzowują (podczas gdy ruch słońca jest istotny dla myślenia tradycyjnego: ruch za słońcem sprzyja życiu, a przeciw niemu waloryzuje je negatywnie; Bartmiński, Niebrzegowska 1996, s. 123). Ruch związany jest ze wschodzeniem i zachodzeniem słońca, obserwowanego codziennie przez człowieka. Jest ono niepojętą kosmiczną tajemnicą dla nosiciela światopoglądu ludowego, co utrwala → bajka magiczna opowiadająca o wyprawie → bohatera w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ludzi pytanie, dlaczego słońce wschodzi i zachodzi. Wątpliwości, np. syna wysłanego przez wdowę, rozwiewa księżyc, mówiąc: „Dyć na to wschodzi słonecko, coby ludziska wstajali do roboty, a na to zachodzi, coby miarkowali, kiej ligać na spocynek” (Wierzchowski 1892, s. 84). Odpowiedź oznacza, że bajki przechowały również wyobrażenie słońca jako regulatora codziennego życia człowieka. Zachwianie z kolei tego słonecznego rytmu stanowi powód do niepokoju:

[…] cosik się trefiło (zdarzyło), że słońca bez trzy dni nie było. Król zawołał swego najstarszego od wojska i peda mu: „Idźże mi ano, jak kieby poseł ode mnie do słonca, spytaj się, za co ono nie świeci trzeci dzień?” Poseł królewski wsiadł na orła co duchu (prędko) poleciał do słońca, ale go nie zastał doma, ino jego siostrę. Jak przybył poseł, siedziała słoneczkowa siostra sama i kiej opedział wszyćko, ona rzekła do niego: „Zaczekaj królewski posłańcze, jak słoneczko przyjdzie, bo jeszcze dzisiaj (dzisiaj) nie śniadało, to ci od odprawę; tylko się schowaj i wleź za piec, a nie wyglądaj, nie patrz mu się w gębę, bo ci oczy wypali.” Wlazł poseł za piec i widział jak ona przygotowywała bratu ceber miodu prześnego i kopyść do jedzenia (zamiast łyżki) położyła. Wkrótce przyszedł słoneczko i peda do niej: „Hę, siostra! Kto tu jest?” – Ona na to: „pierwej śniadaj bracie.” Dopieroż wziął kopyść i na stojaczku (stojąc) zjadł słoneczko ceber miodu, co aż nic nie ostało. Poseł, co mu było duszno na zapiecku, ruszać się począł. Więc słoneczko raz jeszcze pytał się: „Siostro, hę gadaj, kto tu jest?” Ona mówi: „Słuchaj, braciszku, taką rzecz: przyleciał do ciebie poseł królewski na orle, dowiedzieć się, czemu już trzeci dzień nie świecisz.” Słoneczko odrzekło: „powiedz mu siostro, że jakem jechał przez morza, jedna złośliwa czarnoksiężnica, przebiła mnie dyjamentową spilką, wpadłem w morze, i dopokądem się nie wydobył na wierzch z uwziątku przeszkodnicy, nie mogłem świecić”. Poczem zaprzągło słoneczko chmury i pojechało dalej, a poseł wrócił z tą odpowiedzią do króla” (Kolberg 1962a (1874), s. 38; por. T 551 „Wyprawa po żywą wodę”).

W bajkach rytm solarny jest warunkiem sine qua non harmonijnego życia człowieka i kosmosu. Zarazem słońce ukazane jest jako istota ludzka posiadająca → dom i rodzinę (siostrę), ale jednocześnie odznaczająca się cechami demonicznymi, np. wyczuwa po zapachu obecność ludzi, co zbliża tę postać do podobnie reagujących innych bajkowych protagonistów, jak wiatr, księżyc czy → Baba Jaga. Żywi się zaś miodem, co wynika z podobieństwa kolorów – i miód, i słońce mają barwę złotą. Miód w kulturowym menu zalicza się do potraw przeznaczonych dla istot nadprzyrodzonych ze sfery → sacrum (Stomma 1986, s. 174), do których należy również słońce.

W bajkach magicznych, np. T 480B „Dwie siostry i miesiące” (Rzepnikowska 2005), harmonijność kosmiczna opiera się także na innym kompleksie zjawisk meteorologicznych oraz świateł niebieskich: mróz, wicher, deszcz, księżyc i słońce. Wygnana z domu przez → macochę dobra → pasierbica spotyka w chatce upersonifikowane zjawiska przyrody. Poproszona o wskazanie najładniejszego, chwali je wszystkie i otrzymuje za to → nagrodę. Zachęcona tym macocha wysyła do chaty swoją złą córkę, która na to samo pytanie odpowiada w taki sposób, że nic nie dostaje:

Eh, wszyscyście brzydki – mróz nazwała siwy, wicher nazwała świstak, desc lórny, miesiąc krzywy i blady i tylko słońce jesce dosyć ładne (Kolberg 1964a (1888), s. 190).

Jej odpowiedź pokazuje, że słońce zasługuje na dobre → słowo i zajmuje ważne miejsce wśród najcenniejszych zjawisk kosmicznych, o których nie można mówić źle, jak nie powinno pokazywać się palcem, przeklinać w jego obecności pod groźbą ślepoty lub innej choroby i nieszczęścia (Moszyński 1934, s. 446). Potwierdza to wprost fragment innego wariantu wątku T 480, włączającego kumulatywnie elementy legendowe do bajki magicznej. Bohater wybiera się na poszukiwanie → ognia. Przy ognisku spotyka Boga, → św. Piotra oraz św. Pawła, których prosi o odrobinę żaru. Wówczas oni pytają o jego stosunek do kolejnych zjawisk atmosferycznych i żywiołów, a on, wszystkie chwaląc, o słońcu – w ujętym finale tej sekwencji dla podkreślenia jego wagi – powie: „Ha, słonecko wszystko naju daje, wszystko dojrzewa, ciesy się” (Kolberg 1962c (1881), s. 492). Zwraca uwagę skojarzenie słońca z ogniem, po który wyrusza bohater, ale też przy którym odbywa się jego rozmowa z Bogiem i → świętymi. W tradycji słowiańskiej odwieczny kult słońca był łączony z kultem ognia i wiązał się z jednym bóstwem zarazem nieba i ognia – Swarożycem (Moszyński 1934, s. 506-509; Ivanov, Toporov 1965, s. 133-137). To utożsamienie znalazło odzwierciedlenie w polskich przysłowiach, np. „Na święty Bartłomień [24 VIII] słońce żywy płomień” (Bartmiński, Niebrzegowska 1996, s. 125).

Bajka magiczna ukazuje słońce także jako wyjątkowy, niemożliwy do zdobycia przez człowieka i nadzwyczajny materiał, z którego → królewna życzy sobie zrobić m.in. ubranie, → konie, powóz (T 510B „Mysi kożuszek”). Życzenie to ma znamiona znanej w polskim folklorze tzw. formuły niemożliwości, np. „Zrobię coś, jak wszystkie igły z sosny opadną” = nigdy (Smyk 2007, s. 30). Panna, pragnąc zyskać na czasie, stawia starającemu się o jej względy ojczymowi (→ Kazirodztwo) lub innemu zalotnikowi niewykonalne zadania. W wariancie zapisanym na Śląsku Cieszyńskim pasierbica, za namową → czarownicy, prosi zalecającego się ojczyma kolejno o szatę jak „gwiazdy na niebie”, następnie – „jako miesionc”, a na końcu – „take, jako swojńce”. W finale opowieści po nałożeniu tych niezwykłych sukien dziewczyna zostaje rozpoznana jako panna nadzwyczajnej wartości, co jest potwierdzeniem najwyższej waloryzacji słońca (T 510B „Mysi kożuszek”; Malinowski 1900, s. 19-20, 77; Petrow 1878, s. 149-150).

W bajce magicznej słońce pełni również niejednokrotnie funkcję → donatora, co pokazują warianty wątków T 735-741, czyli opowieści o → biednym i → bogatym bracie. Mowa w nich o biedaku oszukiwanym oraz okradanym przez przebiegłego i nieuczciwego krewnego z kolejnych → przedmiotów magicznych, zapewniających dostatek (obrus, który „daje jeść i pić”, „koza złotodójka” itp.; por. Propp 1976, s. 92-93). W końcu pokrzywdzony prosi słońce (wariantywnie wiatr, np. w wersjach T 563 → „Dary wiatru północnego”) o pomoc i otrzymuje torbę z dwoma kijami, na jego rozkaz wymierzającymi sprawiedliwość:

[…] No ji leci za tam slunkam, leci, i też zalecioł do takiego samego lasu, to słunko sie pyto:
– Co ty chcesz? ... bidaku?
Ano, tak i tak, tak i tak. Że słunko mi to uszkodziło, niósłem sobie dlo dzieci. Ano, to mówi:
– Dostaniesz dwa kije, będziesz mówił «dwa kije z torby, i dwa kije do torby».
Słunko mu dało. I jak go zaceny walić te kije – po plecach, to on umioł to powiedzieć, ze «dwa kije do torby». Przestały.
Ale już ten bogaty widzi, że brat dzieś był, coś un tam mo. Przychodzi do dumu pożycyć tyj torby.
Jak mu to pożycył, i kozoł mu mówić «kwa kije z torby».
Un zaniós do dumu i mówi:
– «Dwa kije z torby».
Jak wypadły, jak zacnu walić, jak zacnu walić tego bogatego, a nie bierz – obrusa bidnamu bratu, uoddoj, uobrus bidnamu bratu, uoddaj koza złotodójka, i leju. A uun leci do tego bidnego i «bracie ratuj»! Ten bidny krzyknun, że «dwa kije do torby». I skuńcyło sie (brak w PBL; Bartmiński 1994, s. 166).

Słońce w bajkach jawi się jako ostatnia instancja, do której biedny, uczciwy, a skrzywdzony człowiek udaje się po sprawiedliwość i po pomoc. Tę funkcję słońca utrwala bajka nowelowa T 960 „Kara za zbrodnię”, opowiadająca o tym, że zbrodniarz zabija podróżnego, który przed → śmiercią zapowiada mordercy, że słońce (wariantywnie księżyc czy → drzewo) kiedyś go pomści jako jedyny świadek zbrodni. Po latach dochodzi do ukarania zbrodniarza, bowiem przestępca sam się demaskuje na widok promieni słonecznych, przypominających mu zbrodnię sprzed lat. Morderca, przekonany o swej bezkarności, śmieje się głośno z bezzasadności sądu o słońcu jako świadku zbrodni, co wywołuje zainteresowanie jego żony. Pragnąc zaspokoić jej ciekawość, mąż opowiada o zdarzeniach z przeszłości, a kobieta informuje o tym przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, którzy przykładnie każą bandytę. Słońce zatem pośrednio włącza się w wymierzanie → kary, a zarazem wszystko widzi, wszystko wie, jest bowiem symbolem prawdy, co przekazują ludowe przysłowia, np. „Słońca workiem nie zasłonisz” lub „Nie mów przeciw słońcu” (Bartmiński, Niebrzegowska 1996, s. 128).

Przekonanie, że słońce wszystko widzi i wszystko wie, przyświeca także działaniom bohatera bajki magicznej T 400 „Mąż szuka utraconej żony” (wariantywnie: poszukiwanie Złotej Doliny – Kolberg 1970, s. 454; miejsca znoszenia jaj przez kurę – Ciszewski 1894, s. 152). Protagonista, pragnąc odnaleźć zaginioną żonę, pyta o nią słońce i księżyc, niemniej dopiero wiatr wskazuje mu → drogę do ukochanej. Słońce nie daje odpowiedzi, jednak fakt, że to najpierw do niego zwraca się bohater, wzmacnia tradycyjne przekonania o jego wszechwiedzy.

Nieco inaczej przedstawiane jest słońce, a w zasadzie jego promienie, w → bajkach ajtiologicznych, np. w realizacjach wątku T 2477 „Wszyscy święci”:

Siadł se raz Pan Jezus i pooglądał na tę ziemię, na marną, ale jakoś tak przesłoniło, że do cna Mu cały widok zakrył.

– Co zaś? – myśli se Pan Jezus – kazałem przecie, coby słonko jeszcze przyświecało, a też i ludziskom i ziemi ździebko przygrzało, a tu słonka ani oko… […]

A tu taki tuman szedł od ziemi do nieba i rwał się na kawały, to białe, to jak mgła wiosenna znad rzeki, to szare, jako z ziemi pooranej, to zupełnie ciemne, jako się wznoszą mgły z cmentarzy, albo li też z takich miejsc, gdzie były duże bitwy. Miejscami zaś to już zupełnie czarne szmaty rozwiewały w powietrzu, i to pewnikiem szły od mogił samobójców i tych, którym za paskudne zbrodnie śmierć zadano. […]

Jak jeno Pan Jezus na to wsyćko popatrzał, zaraz se wymiarkował jak i co.

Przyzwał tedy do siebie świętego Piotra, jako że jest przełożony nad innymi, i rzecze:

– Zbierz-że wszystkich świętych, a nie zabacz o żadnym, także i wszelkie święte niewiasty i panienki, niech się stawią przede mną. […]

Tak tedy Pan Jezus rzecze:

– Idźcie mi na ziemię, pozbierajcie one dusze, zawiedźcie każdą na miejsce odpocznienia, aż przyjdzie ona godzina, kiedy z niemi sąd ostateczny uczynię. […]

A słonko, pomiarkowawszy jak i co, zaraz swoje promienie rozjaśniło, a Święci po tych promieniach, po onych, na ziemię się zsunęli. I nie czekając, wzięli się do roboty. […]

[Święci wykonali pracę – K.S.]

A słonko, co chociaż sobie i zdrzemnęło się, otworzyło swe złociste oko i nim się do swojej koleby na noc schowało, spuściło znów złote promienie i do przedsionka niebieskiego Świętych zabrało. […] (Morawska 1903, s. 867).

Tym samym słońce okazuje się najbliższym współpracownikiem Boga. Na jego rozkaz swymi promieniami służy świętym i → duszom → zmarłych do przemieszczania się w pionie między niebem a ziemią. Promienie wyznaczające szlak wędrówki dusz i świętych w przekazie bajkowym stają się jednym z elementów modelu pośmiertnej sceny przejścia, wariantywnie np. z drzewem, drabiną, rzemieniami czy Mleczną Drogą (Propp 2003, s. 232-234; Masłowska 2011, s. 118-122; por. Eliade 2000, s. 154-157). Służą pokonaniu ostatniej drogi z ziemskiego padołu ku Bogu, ponieważ – jak słońce umiejscowione na nieboskłonie, a oświetlające ziemię – łączą te dwie sfery i mają charakter mediacyjny, uczestnicząc w tradycyjnych mitycznych wędrówkach między sferami kosmosu: niebem, ziemią i podziemiem (Czarnowski 1959, s. 240; Wasilewski 1979, s. 119). Tym samym w wielu bajkach można dostrzec ślady dawnych wierzeń i przekonań dotyczących słońca.

Bibliografia

Źródła: Bartmiński J., Trzy bajki o słońcu, „Etnolingwistyka” 1994, t. 6; Ciszewski S., Krakowiacy. Monografia etnograficzna, t. 1, 1894; Kolberg O., DW, t. 7, cz. 3, 1962a (1874); DW, t. 8, cz. 4, 1962b (1875); DW, t. 14, cz. 6, 1962c (1881); DW, t. 21, cz. 2, 1964a (1888); DW, t. 24, cz. 1, 1964b (1885); DW, t. 42, cz. 7, 1970; Malinowski L., Powieści ludu polskiego na Śląsku, MAAE 1900, t. 4; Morawska Z., Wszyscy święci. Z legend mazurskich, „Tygodnik Ilustrowany” 1903, nr 44; Petrow A., Lud ziemi dobrzyńskiej, jego charakter, mowa, zwyczaje, obrzędy, pieśni, przysłowia, zagadki i.t.p., ZWAK 1878, t. 2; Piątkowska I., Obyczaje ludu ziemi sieradzkiej, „Lud” 1989, t. 4; Rayski K.K., Kilka bajek i śpiewek z Małopolski, „Wisła” 1899, t. 13; Wierzchowski Z., Baśni i powieści z Puszczy Sandomierskiej,ZWAK 1892, t. 16.

Opracowania: Bartmiński J., Trzy bajki o słońcu, „Etnolingwistyka” 1994, t. 6; Bartmiński J., Niebrzegowska S., Słońce, [w:] SSiSL, t. 1. Kosmos, cz. 1, 1996; Bartmiński J., Prorok K., Złoto, [w:] SSiSL, t. 1. Kosmos, cz. 4, 2012; Czarnowski S., „Góra” i „dół” w systemie kierunków sakralnych, [w:] tenże, Dzieła, t. 3, oprac. Assorodobraj N., Ossowski S., 1959; Eliade M., Traktat o historii religii, przeł. Wierusz Kowalski J., 2000; Forstner D., Świat symboliki chrześcijańskiej. Leksykon, 2001; Ivanov W.W., Toporov W.N, Славянские языковые моделирующие семиотические системы, 1965; Masłowska E., Wędrówka dusz w zaświaty – szerokim gościńcem i po bezdrożach (schematy wyobrażeń w kulturze ludowej), [w:] Droga w języku i kulturze. Analizy antropologiczne, red. Adamowski J., Smyk K., 2011; Moszyński K., Kultura ludowa Słowian, cz. II. Kultura duchowa, 1934; Propp W., Historyczne korzenie bajki magicznej, przeł. Ulicka D., 2003; Propp W., Morfologia bajki, przeł. Wojtyga-Zagórska W., 1976; Prorok K., Złote budowle, [w:] SSiSL, t. 1. Kosmos, cz. 4, 2012; Rzepnikowska I., Rosyjska i polska bajka magiczna (AT 480) w kontekście kultury ludowej,2005; Smyk K., Językowy obraz sosny w polszczyźnie ludowej, LL 2007, nr 1; Stomma L., Antropologia wsi polskiej XIX w., 1986; Stomma L., Słońce rodzi się 13 grudnia,1981; Wasilewski J.S., Po śmierci wędrować. Szkic z zakresu etnologii świata znaczeń (I), „Teksty” 1979, nr 3.

Katarzyna Smyk