en

Słownik
polskiej bajki ludowejred. Violetta Wróblewska

ISBN 978-83-231-4473-1

Kazanie

Motyw popularny w bajkowych → wątkach religijnych i anegdotycznych, pełniący funkcje demaskatorską, ośmieszającą zarówno wobec duchownych, jak i → bohaterów świeckich. Rzadko występuje w → bajkach zwierzęcych, jednak sporadycznie pojawiają się wątki, w których zwierzęta występują jako autorytety i uczą inne zasad pozwalających przeżyć (np. T 231 „Wrona stara i młoda”; T 107 „Pies chce naśladować wilka”). Z kolei fabułom → bajek ajtiologicznych realizujących dwa podstawowe schematy: → winy i → kary lub prośby i spełnienia, ze względu na ich potencjał dydaktyczny i moralizatorski, można przypisać swoistą funkcję kazań.

Umiejętność prawienia kazań to szczególny wyznacznik profesji → duchownego (księdza, kleryka, popa, pastora), oceniany przez lud w aspekcie treści, umiejętności retorycznych i efektów wizualnych (zob. Cybulski 2009, s. 48-52), dlatego w bajkach sposób realizacji zawodowego obowiązku służy odzwierciedleniu pozytywnych lub negatywnych cech kleru. Sprytni duchowni umiejętnie formułują swoje kaznodziejskie wypowiedzi w różnych sytuacjach, jak np. w realizacjach wątku T 1828 „Dwa różne efekty kazania”. W wersji mazurskiej → król poddaje duchownego niezwykle trudnej próbie: ma on wygłosić kazanie, w którym połowa słuchających go wiernych będzie się śmiać, a drugą połowę ogarnie niezwykłe wzruszenie. Rzutki ksiądz staje w centralnym punkcie świątyni (→ Kościół) przodem do połowy wiernych i wygłasza niezwykle rzewną mowę, poruszającą ich do łez, podczas gdy widzącej go od tyłu reszcie wiernych odsłania gołe pośladki, na co ci z zaskoczeniem reagują wybuchem niekontrolowanego → śmiechu:

Postazili kazanica na środku, coby ludzie byli rozrachowane, tu połowa i tu połowa, a ksiądz przykruszył dobre kazanie dziewczakam i babam, a płakali. A tan wzioł nożice i wirznuł ksiandzu cało …. goło. Ci, co patrzyli na niego, sia śmiali wszyscy, a ci z przodku płakali. Król płakał, bo też słuchał to kazanie (T 1828; Kurkowska 1951, s. 27).

Sprytem wykazuje się także kleryk w realizacji innego wątku anegdotycznego – T 1824A „Kazanie zbójnickie”, który otrzymuje od → zbójców zadanie wygłoszenia kazania pod groźbą przykrych konsekwencji. Duchowny porównuje przykłady zachowania łotrów do scen z życia → Jezusa (tułaczka, pojmanie i → śmierć, zstąpienie do piekła), starając się odnaleźć podobieństwa między nimi. Po załagodzeniu atmosfery klerykowi udaje się znaleźć sposobność do ucieczki, przed którą formułuje silnie kontrastującą z treścią kazania puentę: „Pan Jezus wstąpił do nieba, ale wy tam już nie wstąpicie” (T 1824A; Kapełuś 1989, s. 381).

Niektóre bajki ukazują nowatorskie podejście duchownych do kazań – w ich przemowach elementy komiczne stanowią zamierzony i przemyślany zabieg dydaktyczny. W realizacjach wątku T 1835 „Alarm (wystrzał) na ambonie” kaznodzieja w niekonwencjonalny sposób stara się wzbudzić poczucie zagrożenia wśród parafian, aby później uzmysłowić im ich zbytnie przywiązanie do życia doczesnego kosztem dbania o własne zbawienie:

Pewien kaznodzieja wyszedłszy na ambonę w dzień Zaduszny, począł z całego gardła krzyczeć: pali się! Pali się! Wszyscy w nogi, a tak gdy z kościoła uciekają, Stojcie! Zawołał: Kiedy dom się pali, jak biegniecie ratować a dusze palą się w Czyścu, wy nie myślicie o odaniu im pomocy, i powiedział kazanie bardzo rozczulające. Drugi kaznodzieja (…) wziął strzelbę na plecy i idzie na ambonę (…). Stanąwszy na ambonie, zaczyna strzelbę nabijać, podsypał na panewkę prochu i wymierzywszy między ludzi, wypalił, lecz tylko na panewce proch się zajął, strzelba zaś nie wystrzeliła. On drugi raz podsypał cokolwiek prochu i znowu wymierzył między ludzi, którzy widząc, że to nie żarty, tłumnie cisnęli się do drzwi. Wtedy kaznodzieja zawołał: Stójcie! widzicie jak się śmierci lękacie, a grzeszyć nie boicie się (T 1835; Barącz 1886, s. 47).

W wątku anegdotycznym T 1827 „Pijany Słowem Bożym” kazanie rozpoczyna się od osobliwego wyznania kaznodziei o stanie silnego upojenia, jednak, jak się jednak okazuje, to nie → alkohol, a treść Ewangelii jest przyczyną euforii duchownego:

Inny kaznodzieja wyszedłszy na ambonę, począł wołać: „Upiłem się! Upiłem się! Ale nie śmierdzącą gorzałką lub szkaradnem piwskiem, ale upiłem się słowem Bożem, którem i was poczęstować myślę” (T 1827; Barącz 1866, s. 48).

Z kolei w jednej z anegdot duchowny korzysta z nietypowych porównań, by skupić uwagę słuchaczy:

Raz jeden ksiądz zaczoł od tego swoje kazanie: - „Zaprawdę powiadam wam kochani parafjanie, że nurzacie się w grzechach jak zakryszka w barszczu, za to będziecie skwierczyć jak wróble na dachu, a skwarzyć się jak skwarka na patelni, a do królestwa niebieskiego nie wnijdziecie, bo wam coś, coś, ale nie zbawienie na myśli!” (brak w PBL; Federowski 1903, s. 173).

Bajkowe próby efektywnej realizacji obowiązku kaznodziejstwa nie zawsze kończą się sukcesem, jak w realizacjach wątku T 1837 „Kazanie z gołębiem”. Traktują one o nieudanej próbie wytłumaczenia skomplikowanej natury Trzeciej Osoby Trójcy Świętej z pomocą → ptaka, który w trakcie kazania o Duchu Świętym miał na umówiony sygnał przyfrunąć do kapłana, wprawiając w zachwyt uczestniczących we mszy parafian:

Tak ksiąndz mówi: - „Widzicie ludzie, oto przyleciał Duch Święty, poprawcie się, a będzie u każdego siadać na ramieniu”. A potym mówił jeszcze dalej, aż u samym zapale, jak tupnie nogo, tak deski wyłamali się, gołąb uciék, a ksiąndz zawis w powietrzu. Tak ludzie mówio: -„Niechajżä teraz księndza proboszcza wyratuje Duch święty!” (T 1837; Federowski 1903, s. 174);
Probosz woła: Przyjdź duchu święty! Gołębia niema. Woła drugi raz: Przyjdź Duchu święty! A organista odzywa się przez dziurę od sygnaturki: niema, kot zjadł (T 1837; Gloger 1900, s. 48).

Kazania w bajkach demaskują także wady ich autorów. W wariantach wątku T 1835B „Wymiary i smoła Ewy” duchownego gubi zawodowa rutyna. Dokonując opisu stworzenia pierwszej → kobiety, mówca nie zauważa sklejonych stron księgi, przechodząc nieoczekiwanie do opisu Arki Noego. Kiedy wierni słyszą o zaskakujących gabarytach niewiasty mierzącej „trzysta łokci długości, pięćdziesiąt szerokości i trzydzieści wysokości” (Wasylewski 1921, s. 36), ksiądz uparcie nie przyznaje się do błędu i, obawiając się utraty własnego autorytetu, brnie w absurdalne tłumaczenia na temat adekwatności wymiarów → matki całego rodu ludzkiego, dodając przy tym jedynie: „ale dlaczego wewnątrz i zewnątrz smołą wylana, tego ani ja, ani święci ojcowie kościoła nie wiedzą” (Wasylewski 1921, s. 36).

Leniwi duchowni w wątkach humorystycznych próbują znaleźć sposób na ominięcie obowiązku wygłaszania kazań, np.:

Pewny kaznodzieja chcąc zbyć kazanie, na które przygotować się nie chciał, wylazł na ambonę i powiada: A wiecie wy, co ja mam powiedzieć? Wszyscy odpowiedzieli, że nie wiedzą. Otóż jeżeli wy nie wiecie, o czem mam mówić, to wam nie powiem. Na drugą niedzielę wylazł na ambonę i pyta: A wiecie wy, co mam powiedzieć? Wszyscy powiadają: wiemy. Otóż jeżeli wiecie, to wam nic nie powiem. Na trzecią niedzielę wyłazi znowu na ambonę i pyta: A wiecie wy, co mam powiedzieć? Jedni powiadają, że wiemy, drudzy zaś: nie wiemy. Otóż ci, co wiedzą, niech powiedzą tym, co nie wiedzą” (T1826 „Kaznodzieja wykręca się od kazania”; Barącz1866, s. 49).

Dzięki kazaniu obnażona zostaje także fałszywa postawa moralna duchownego, sprzeczna z głoszonym przez niego Słowem Bożym, np. pijaństwo i zadłużanie się:

Jeden ksiąndz lubił pić wódka, tak pewnego razu przede mszo posłał zakrystiana do karczmy, żeb jemu przyniós wódki na kredyt. Zakrystjan poszed, aż żyd mówi: - „Nu, ja bez pieniędzy nie dam, bo ksiąndz już i tak dużo nabrał”. – I nie dał. A ten żyd nazywał się Dawid. Wrócił się zakrystian, wchodzi do kościoła, a ksiąndz jak raz mówił kazanie o królu Dawidzie i tak mówi do ludzi: - „I cóż na to powiedział król Dawid?” – a zakrystian posłyszawszy te słowa, myślał, że to ksiąndz u jego pyta sie, tak odpowiada: - „Dawid mówił, że więcej wódki bez pieniędzy nie da, bo ksiąndz i tak zadosyć już winien!” Tak ksiąndz zawstydziwszy się: - „A ty – mówi – durniu, toż nie o tym Dawidzie jest mowa!” – da to z ambony i na plebanjo, nie skończywszy nawät kazania! (T 1833A „Nie o tym Dawidzie”; Federowski 1903, s. 174; zob. także T 1827B „Kaznodzieja i wódka”)

lub chytrość i wyzysk parafian poprzez wysokie opłaty pobierane za usługi (chrzest, ślub, pogrzeb):

Jèdnaho ràzu ksiądz z ambòny zapytàṷ ludzièj: „bez czego człowiek nie moża być zbawionym?” (…) Padùmali lùdzi i mòwiać: – „Bez hròszej!” Tak ksiądz: – „A czemùż to tak bez hròszej?” – „A tamù – kàżuć – co jak nie dasi ksiąndzu dwa złòty, to nie achryścić dzieciàci, nie dàj rublà – nie dàść szlùbu, a nie dàj půł rublà, o nie pachawàje. Ot czäławiek bez hètaho i nie mòża być zbawiony!” (T 1784 „Pieniądze i zbawienie”; Federowski 1903, s. 173).

 Popularnym motywem bajkowym jest zdemaskowanie dzięki kazaniu fałszywego księdza, stanowiące nierzadko dominantę kompozycyjną → anegdot, głównie w realizacjach wątku T 1641 „O Doktorze Wszystkowiedzu”. W jednej z bajek chłop realizuje swoje marzenie o przekroczeniu ograniczeń stanowych, jakie narzucił mu panujący porządek społeczny, dlatego przywdziewa sutannę, niekiedy za przyzwoleniem wdzięcznego mu władcy lub innego duchownego. Jego wrodzone predyspozycje oraz przede wszystkim sprzyjające mu szczęście, stają się pomocne przy rozwiązywaniu problemów, szczególnie związanych z posługą kapłańską:

Ksiądz probosc chciał karyjere zrobieć i zrobić duzy odpust, co ma nowego księdza. Więc jek juz ten odpust ma być, to ten probosc kazał mu wleźć na ambone i powiedzieć dobre kazanie. A ten się biedoli, co on pocnie, bo nie unieje, tyle ludzi będzie na niego patszeć ale trudno. Wlaz na ambone, wesed, pszezegnał się, pszecytał ewangelje ji zacyna kazanie: „Moji drodzy parafijanie, widze ze jest was tak duzo zebranech, ji z obcech parafji, dziękuję za pszybycie, ale nie mogę wam dłuzej kazania wygłosieć, bo te ściany so takie stare, ze już nie wytszymajo, uciekajta cymprędzej”. – Jek się zaceli cisnąć, to te ściany zapadły. Ludzie myślo sobie, to jest prorok ji duzo warty u Boga, kiedy wiedział. (T 1641; O chłopie, który chciał być księdzem 1959, s. 188).

W realizacjach wątku T 1641 fałszywy kaznodzieja, nie wiedząc jak wygłosić kazanie, ucieka się do fortelu, polegającego na podpiłowaniu ambony i ganiąc parafian za ich grzechy, uderza pięściami o podciętą ambonę tak długo, aż jej konstrukcja ulega zawaleniu niemal zabijając kaznodzieję (Malinowski 1901, s. 89; tenże 1902, s. 137), a niekiedy przypadkową osobę (Tomaszewski 1930, s. 8).

Kazanie stanowi także punkt kulminacyjny bajek o fałszywych duchownych, którym nowa rola społeczna została narzucona podstępem. W → bajkach nowelowych opartych na wątku T 835 „Pijak wyleczony z nałogu” zmiana tożsamości staje się osobliwą metodą terapii alkoholowej. W wyniku spisku pomiędzy zdesperowaną żoną a przychylnymi jej bernardynami mąż budzi się z pijackiej drzemki w klasztorze i zostaje zmuszony do posługi, przekonany przez wszystkich do swojego duchowego posłannictwa. Kiedy jednak podejmuje próbę wygłoszenia kazania, doznaje olśnienia:

Ojcowie Bernardyni (…) nie odstąpili od wmawiania w niego, że jest Bernardynem, co też poparli surowym rozkazem, żeby się przygotował z kazaniem na pewną niedzielę. Szewc uczy się kazania, – przychodzi niedziela, szewc lezie na ambonę, ale spostrzegłszy swoją żonę w ławce siedzącą, zamiast kazania, począł wołać najprzód pocichu: Antoniowa! A potem głośniej: Antoniowa! Antoniowa! Bernardyni zciągnęli go z ambony. A ty łotrze, ty niecnoto, ty nam wstydu takiego narobiłeś! Nuż tedy paskami i kańczugiem garbować szewcowi skórę, - tak go zbili, że ledwie już dychał szewc nawiedzony, a poznawszy, że to Bóg zesłał karę za jego pijaństwo, modlił się znowu gorąco i przyrzekł, że żadnego trunku do ust nie weźmie (T 835; Barącz 1866, s. 11).

W innym wariancie → chłop zostaje wysłany przez żonę do miasta, aby sprzedać woły, ale w → drodze powrotnej upija się do nieprzytomności i zasypia w przydrożnym rowie. Tam napotyka go młodzieniec uczący się na księdza, który skuszony złotem odkrytym przy nieprzytomnym nieboraku, przywłaszcza jego garderobę i przyobleka go we własne szaty z nabożnymi → książkami. Po przebudzeniu chłop widząc, że → pies i małżonka już go nie rozpoznają, akceptuje swój los i udaje się na odpust, gdzie wygłasza kazanie, przez które zostaje zdemaskowany, ponieważ ostrzega chłopów przed duchownymi:

Tam – sie księzów nazjézdzaŭo, na tén odpust i posed do nich, do tych księzów. I ci wszyscy: tén s tem przyjecháŭ, tén s tem, niby ze sumom, z kazaniem, a jego się pytają s cém (sic). A ón pada: „S cém wy, to i já”. Jak dopiero se uradziéli, ci księdza (sic), tak pedajom: „To będzie pán miaŭ kazanie, skoro tak". Ano wyláz na kázanice i ci bardzo pilnie sŭuchajo, jakie toto kázanie bedzie. Jaz dopiéro powiadá tak: „Pamiętájcie, juchy chŭopy, jeno nie będziecie pańskiego robić, to będziemy wás ze skóry ŭupać, na bońcie wiésać". Tu księży (sic) patrzom, ziandary, dopiero ŭap go ziandara (sic) zaráz. Dopiéro jak wywiedli na kościóŭ, za sméntárz, dopiéro odchylyli tego dŭugockiégo, a tu portki, bo już tak trza powiedzieć po nasému, ze portki. Dopiéro jak wziéni bić! Ón sie juz tak prosieŭ, a ci go już tak spráli, co mu jaz dziury porobiéli. Dopiéro wio, uciék jém. Zaleciaŭ w to samo miéjsce, co się spieŭ, co lezáŭ, powiada dopiéro: „No, juzem terá Kasper” (T 835; Ciszewski 1894, s. 219).

Rola fałszywego księdza staje się niekiedy okazją do śmiałej krytyki możnych → panów, jak w bajce → Sabały, w której brakujące miejsce kaznodziei w społeczności górali pełni prosty chłop:

Na świętom Hane beł odpust w Jaworzynie (…), ksiądz kazał nie barz plono, a końce rzece do narodu tak: „Ludzie kohani! Zbaccie se ino to, co lasy nie wase – ino pańskie, polany nie wase – ino pańskie, hale nie wase – ino pańskie, ba jacy i piekło nie wase – ino pańskie!” (T 1787 „Śmiały kaznodzieja”; Treter 1906, s. 274).

Kazania bajkowe ośmieszają także adresatów kazań, czyli parafian, np. przez → motyw nieprawidłowo zinterpretowanego kazania. Światopogląd i religijność prostych wiernych charakteryzuje przesadny sensualizm, partykularyzm i rytualizm (por. Stomma 2000, s. 136), a wierzenia i praktyki zbiorowe lud często cenił bardziej niż nauki księdza (Gaworski 2019, s. 28). Stąd kontrast pomiędzy normami obyczajowymi i religijnymi z kazania duchownego a wysiłkiem interpretacyjnym parafianina i ich próbami dostosowania się do nich wywołujący efekt komiczny. W bajce opartej na wątku T 1735 „Ofiara dziesięciokrotnie nagrodzona” chłop dosłownie traktuje alegoryczny tekst kazania, sądząc, że każde zdarzenie, jakiego później doświadczy, będzie pozostawało w ścisłym związku z jego treścią i jest gotowy wcielać w życie Słowo Boże, o ile godzi się to z jego interesem:

Wysłuchawszy kazania, kiej po nabożeństwie przyszedł do domu, opowiedział żonie, że ksiądz mówił, żeby dawać na kościół, bo Pan Bóg jeden grosz dany wnet dziesięciorgiem odpłaci. Żona mu mówi: „idź mężu, daj na kościół nasą jedyną krowę, to może ją Pan Bóg dziesięcioma wynagrodzi.” Pamiętny słów tych, przypomniał sobie chłop, że ksiądz miał właśnie dziesięć krów i byka. Prowadzi on tedy na księże pastwisko krowę (…), która przyprowadziła za sobą byka i 10 krów księżych do stajni chłopskiej. Chłop ich też już więcej księdzu oddać nie chce, powtarzając mu własne jego słowa: że za jedno dał Bóg dziesięć (T 1735; Kolberg 1962 (1875), s. 225).

Błędnie zrozumiane kazanie pojawia się również w tekstach mających zobrazować → chłopa, nierzadko w absurdalny wręcz sposób, jako istotę pozbawioną nie tylko prawidłowych postaw życiowych, ale i zdrowego rozsądku. W bajce 1833G „Pijak na kazaniu” mężczyzna usłyszał w kościele przestrogę przed zbyt nagłym przenoszeniem pijanego do nieprzytomności, przemarzniętego człowieka do ciepłego pomieszczenia i zalecenie natarcia go śniegiem w celu pobudzenia krążenia.Usłyszawszy przestrogę kapłana chłop popada w smutek – martwi się o swój los, obawiając się że nikt go nie uratuje w podobnej sytuacji, ponieważ jest lato i nie ma nigdzie śniegu (Malinowski 1899, s. 28).

Niezrozumienie kazania przez wiernych jest efektem jego interpretacji przez perspektywę własnych doświadczeń. W bajce o chłopie, który zakupiwszy wcześniej flaki udał się nimi do kościoła, homonimiczność wyrazu flaki oraz brak pewności co do adresata wypowiedzi z ambony prowadzi do nieporozumienia. W trakcie kazania zdegustowany nagim dekoltem jednej z kobiet ksiądz zakrzyknął: „Zakryj te flaki, bo to obraza bůska” (brak w PBL, Federowski, 1903, s. 210), a zdezorientowany chłop starał się ukryć flaki, sądząc że duchowny ma na myśli jego pakunek, co rozbawiło innych uczestników mszy. W realizacji wątku T 1834 „Kaznodzieja z capią brodą” to osobiste skojarzenie parafianki, a nie treść kazania wywołało silną reakcję emocjonalną:

Był raz odpust. Jakiś ksiądz, pewnie kapucyn, bo z brodą, miáł kázanie. A nie bars pięknie kazania gádáł. Na tym odpuście patrzy, jáż tu jakáś baba, co popatrzy na niego, to w płacz. Okropnie tyż płacze. Ksiądz z brodą myślał, że to on coś tak powiedział, że baba aż zmięnkła. Po kazaniu kázáł kościelnemu powiedzieć ty babie, aby przyszła już po wszystkiemu na plebaniją, żeby sié ji spytał, które to słowo ją tak obraziéło, że jaż płakała (…) ona po tym powiada: „Oj, Jegomościeńku! Jak popatrze na wás, to mi sié i teraz na płacz zbiérá. Miałam já capa i wilcy mi go zjedli. Takusieńką brode miáł, jak wéj Jegomość (Gustawicz 1900, s. 249).

Indywidualna ocena rzeczywistości w bajce T 1834A „Obcy parafianin” spowodowała, że jeden ze słuchaczy nie czuł się zobowiązany do współdzielenia pozytywnych emocji z parafianami, ze względu na poczucie odrębności od wspólnoty i brak zrozumienia uniwersalnego charakteru prawd wiary:

Gdy raz ludzie wzruszeni kazaniem płakali wszyscy w kościele, a jeden tylko człowiek nie płakał, zapytany o przyczynę tego, odpowiedział: „Przecież ja nie jestem z tej parafji” (T 1834A; Gloger 1900, s. 48).

Motyw kazania pozwala ośmieszyć również brak odpowiedniego rozeznania chłopów w zasadach wiary czy praktyk religijnych, jak w tekstach opartych na wątku T 1810B „Ciężki grzech”. W jednym z nich ksiądz wysłuchuje spowiedzi → dziecka, a ponieważ nie zwierza mu się ono z grzechów, a jedynie mało istotnych przygód (wybieranie sroczych → jajek z gniazda) napomina wiernych w kazaniu, aby świadomi powagi sakramentu lepiej przygotowywali do niego swoje → dzieci, podając przykład, jaki zasłyszał od ostatniego penitenta. Kazanie zostaje mu jednak przerwane przez oburzonego chłopca, który wini duchownego za zerwanie tajemnicy spowiedzi:

- Ę, jegomość, a jakośće śe duśovali, jeze nikomu nie ńe poyće. K’ebyk był edźáł, jeześće taki papla, tobyk vám nie ńe béł gádáł. (T 1810B „Jako śe dreveń spovadali”; Stopka 1898, s. 157).           

Odrębną grupę tematyczną stanowią bajki oparte na wątku antagonizmu etniczno-religijnego w kazaniach. Imitacja kazania niemieckich duchownych, próbujących wysłowić się łamaną polszczyzną, odzwierciedla jeden z aspektów ludowego negatywnego stereotypu → Niemca (Bystroń 1980, s. 348):

Była jedna fdofa poczcifa, co ṷszystkim dawala, ale nie to, co fy rozumiecie! Ona dawala jalmużna ubogim: kaczki pieczone i kapusta tuszona, a dopiero leży do stolu glofa, a do progu giegami biz ducha! Nie mało ona trudów poniosła, jeszcze ostafila syna osla, ale on nie jest glupi i za kazanie pifa nam kupi!. (T 1788 „Nabożeństwo niemieckie”; Federowski 1903, s. 204).

Z kolei w wątku T 1825 „Chłop kaznodzieja” pasterz, nie do końca świadomy możliwych konsekwencji swoich → słów, wygłasza na hali kazanie podżegające do ataku na innowierców, które staje się punktem zapalnym poważnego konfliktu:

Kościoła ani księdza katolickiego wtedy jeszcze na Orawie nie było. Za to był luterański, bo luterani byli szyćcy do jednego panami i ludzie ich nienawidzieli za krzywdę. (…) Jaśków pachołek pokazał się koło kazanicy i szyćko na chwilę ucichło (…) – „Dziadziście! Dziadzi! Upytalibyście Spytkowianów i wygnali wy psy luteranów. Tyk, co wam żyć nie dają, co was prześladują i okrutnie wami poniewierają” (T 1825; Jazowski 1960, s. 46).

Nierzadko też w bajkowych kazaniach prezentowany jest obraz sprytnego → Polaka, sprawiającego swą dociekliwością problem niekatolickiemu duchownemu (pastorowi, popu), np.:

„Szanowni parafjanie! Ja fam pofiem śliczne dziś kazanie, tylo żeby nie było tu Polak, bo zaprzeczy gadać. Oto na początku świat, kiedy pan stworzył szlofiek, i postfil kolo plotek suszyć…” – A czäławièk kàzä – „A chto tedy plotki stawiy’? A bambiza: - „A co mófilem, żeb nie było Polak, a kiedy zaprzeczyl gadać, to trzeba iść śniadać” (T 1833H „Adam i płot”; Federowski 1903, s. 205).

Asertywności wobec wątpliwych autorytetów oraz ludowa niechęć do wysłuchiwania zbyt długich pouczeń znalazły odzwierciedlenie we frazeologizmach utartych w języku polskim, np.: prawić komuś kazanie, czyli pouczać kogoś umoralniającym tonem, lub też siedzieć jak na tureckim kazaniu, czyli słuchać czegoś bez wyraźnego zrozumienia. Znaczeniowo bliski tureckiemu kazaniu jest frazeologizm tłumaczyć jak pastuch krowie na rowie, czyli bezskutecznie komuś coś wyjaśniać.

Wątek kazania znajduje swoje dalsze odzwierciedlenie w literaturze i kulturze stosunkowo rzadko (Kazanie do Zbójców Wacława Potockiego, Chłopi Władysława Reymonta, Potop Henryka Sienkiewicza), być może ze względu na swój potencjał, który czyni je gatunkiem autonomicznym, po który sięgali wybitni polscy duchowni pisarze, tacy jak Piotr Skarga czy Józef Tischner. Wersje literackie bajek ludowych (→ Baśń) funkcjonują w kręgu literatury jarmarcznej(np. Perły humoru polskiego 1892, s. 15; Wasylewski 1921, s. 35-39), wykorzystując ich humorystyczny i zarazem dydaktyczny potencjał. We współczesnej polskiej kinematografii natomiast interesujące w kontekście tematu kazania są poruszające przemówienia fałszywego księdza – bohatera filmu Boże Ciało w reżyserii Jana Komasy.

 

Bibliografia

Źródła:Barącz S., Bajki, Fraszki, Podania, Przysłowia i Pieśni na Rusi, 1866; Chełchowski S., Powieści i opowiadania ludowe z okolic Przasnysza, cz. 1, 1889; Ciszewski S., Krakowiacy. Monografja etnograficzna, t. 1, 1894; Federowski M, Lud Białoruski na Rusi Litewskiej, t. 3, cz. 2, 1903; Gębik W., Kiermasz bajek, 1962; Gloger Z., Skarbczyk. Zabawy, gry, zagadki, żarty i przypowieści, 1885; Gustawicz B., Kapucyn z capią brodą., „Lud”, 1900, r. 6; Janów J., Kaznodzieja z capią brodą, „Lud” 1928, t. 27; Jazowski A., Powieści ludu orawskiego, 1960; Kapełuś H., Księga bajek polskich, t. 1, 1989; DW, t. 8, cz. 4., 1962 (1875); Kurkowska H., Z gwary warmińskiej i mazurskiej, „Poradnik Językowy” 1951, z. 2; Lorentz F., Teksty pomorskie, z. 1, 1912; Malinowski L., Powieści ludu polskiego na Sląsku, cz. 1, 1899;Malinowski L., Powieści ludu polskiego na Śląsku, cz. 2, 1901; Malinowski L., Powieści spiskie, 1902; O chłopie, który chciał być księdzem, zapisała Falińska B., „Poradnik Językowy” 1959, z. 3-4; Stopka A., Jako śe dreveń spovadali, MAAE 1898, t. 3; Stopka A., Sabała.Portret, życiorys, bajki, powiastki, piosnki i melodie, 1897; Świętek J., Lud nadrabski, 1893;Tomaszewski A., Gwara Łopienna i okolic w północnej Wielkopolsce, 1930; Treter M., Wszystko się pomału traci!, „Lud” 1906, t. 12; Wasylewski S., Dykteryjki i facecje, 1921.

Opracowania: Bystroń J.S., Niemcy w tradycji popularnej, [w:] tenże, Tematy, które mi odradzano, 1980; Cybulski M., Obraz duchownego w słowniku gwar kaszubskich na tle kultury ludowej księdza Bernarda Sychty, „Język – Szkoła – Religia” 2009, nr 4; Gaworski J., Niepodległa, bo katolicka? O Kościele czasu zaborów, 2019; Perły humoru polskiego, oprac. K. Bartoszewicz, t. III, 1892; Stomma L., Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku, 2000; Wasylewski S., Dykteryjki i facecje, 1921.

Netografia: Boże ciało, reż. Komasa J., 2019, https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1246762 [dostęp: 11.10.2021]

Kamil Łażewski

28.01.2022