Grzyb/Grzyby – motyw sporadycznie występujący w → bajkach ludowych, głównie ajtiologicznych, magicznych i → podaniach wierzeniowych. Zwykle nie są przywoływane żadne nazwy grzybów, określanych przez lud „bedkami”, mimo że na wsi często nadawano im własne miana, jak babki, sołtysy, podpłotki, podsiadki, leśniki, popy, maruchy, mądrzyki (K[olbuszewski] 1895, s. 197-207). W zachowanych przekazach nazwy poszczególnych okazów pojawiają się jedynie wtedy, kiedy posiadają ścisły związek z przebiegiem akcji. Zazwyczaj jednak brak jakichkolwiek typologicznych danych pozwalających na ich identyfikację.
W opowieściach ludowych dominuje obraz grzybów odznaczający się znaczną ambiwalencją, co stanowi efekt ich niejednoznacznego postrzegania w chłopskiej kulturze. Z jednej strony waloryzowano je pozytywnie, ponieważ w formie przetworzonej czy też jako susz urozmaicały codzienną dietę (dodatek do potraw, np. ziemniaków, substytut mięsa; K[olbuszewski] 1895, s. 202; por. → pożywienie], a ponadto stanowiły jedno ze źródeł zarobkowania (sprzedaż na jarmarku, do dworu; K[olbuszewski] 1895, s. 202). Niebagatelną rolę odgrywały także w lecznictwie, magii miłosnej i płodnościowej (Marczyk 2003, s. 89-91). Z drugiej strony oceniano je negatywnie, wiązano ze sferą tabu (Dugan 2008, s. 30), przypisując ich pochodzenie działaniu sił zaświatowych, co przekładało się na liczne wierzenia. Zapewne obie wskazane przyczyny sprawiły, że grzyby stanowiły istotny składnik dań obrzędowych, kojarzonych z → czasem przejścia, zwłaszcza potraw wigilijnych, np. kaszy, barszczu, pierogów (Mátyás 1894, nr 293).
O nadprzyrodzonej naturze grzybów miała przesądzać ich najczęstsza lokalizacja – w → lesie, a więc w miejscu uchodzącym za niebezpieczne, podlegające działaniu mocy demonicznych. Samo grzybobranie było przez chłopstwo traktowane jako swoista wyprawa w → zaświaty, więc delegowano do tego zdania osoby w stanie „czystym”, tj. → dzieci, → starców oraz → kobiety, które nie były ciężarne ani menstruujące, ponieważ każde skalanie mogło przyczyniać się do nieszczęścia, przed czym bajki przestrzegają:
Rankiem wczesnym po deszczu wiosennym wybrała się młoda niewiasta za grzybami. W lesie słychać było jeszcze, niby wrzawę piskliwą za pniakami, gdzie Babki rosły kupą. Po deszczu na wiosnę to one, to one się roją jak pszczoły. Gdy kobieta Babkę urwała, zapaliła się jej jasnym płomieniem w ręku – a inne sczezły pod pniakami, wrzasnąwszy jak stado gęsi. Cały rok owej kobiecie jątrzyła się ręka, aż dopiero znachor ze wsi sąsiedniej zamówił jej oparzeliznę – oraz odgadł, że idąc do lasu, kobieta była nieczysta, tj. nieumyta. (K[olbuszowski] 1895, s. 178).
Równie negatywne skutki wywoływać mogła wyprawa na grzyby zorganizowana w niewłaściwym czasie, np. w niedzielę, wedle Dekalogu dniu uchodzącym za święty:
Nie dáwno tęmu posła jedna baba z Jeleśnie (…) na grziby. To było włáśnie w niedżielę, kie kśiądz msą św. uodprawiáł w kościele. Ludkowie syścy modlili śie, (…) Jak posła, tak suká i suká grzibów uod gájicka, jale grzibów mało było. (…) az tu pśichodźi chłopek z babom. Mieli po kosycásku na rękak. Dżiwy! bo już cłowiek może zgrzésy; tęn chłop nie był tak ubrany, jak to nase chłopy. (…) był cérwąniatki, cápkę miał taką rogatą, bóty zbiérane, pofáłdzone. A baba była tez tak dziwnie uodžiáná; (…). Pśiśli do niéj, pokwálili Boga i pytali śie, kiela tez grzibów nazbiérała”. „Je! nie duzok nazbierała, bo tez tu ni ma”, a juz śie uobáwiała, trzęsła śie całá na ciele, bo juz cośik pśiecuwała. Jale tęn chłop powiadá do swoji baby: „E wiés co, babo, tu bydęmy zbiérać grzyby”. Jak zacęni śie schylać, zginać i skubać cápki z grzibów, to śie ta baba Jeleśnianka ukropnie cudała. Tak zaráz posła z tego miéjsca i posła już prosto do cháłpy, jale taká słabá, taká smutná, có az zgroza patrzeć było. Ledwo śie zawlekła do domu, to sie zaráz połozyła do pościele, uoznimogła śie i nimogła, nimogła długo, długo a ludźie w Jeleśni jesce do dziśiák dnia gádają o tej babie. (T 792 „Praca w niedzielę”; Kosiński 1883, s. 59-60).
O zaświatowej naturze grzybów miała świadczyć również ich geneza (zob. Marczyk 2003, s. 16-53). Wedle ludowych wierzeń powstały w efekcie boskiego aktu kreacyjnego, o czym traktują liczne → bajki ajtiologiczne. Najpopularniejsze ich wersje, będące realizacjami wątku T 2636 „Grzyby”, zakładają ich pochodzenie z kawałków → chleba w połączeniu ze śliną. Miał wypluwać je w → drodze → święty Piotr, aby móc odpowiadać na pytania wędrującego z nim → Jezusa, a przy tym nie zdradzić się z faktu podjadania ich wspólnego posiłku. Ponieważ Syn Boży był świadomy grzesznego uczynku towarzysza, finalnie, żeby nie zmarnować pieczywa uchodzącego za pokarm sakralny, wyplute resztki (wariantywnie owoce leśne, niekiedy same pestki) w cudowny sposób przemienia w grzyby:
Św. Piotr piérwszy zasiał grzyby. Gdy z P. Jezusem chodził i ludzi nawracał, dostali obaj w jednym domu kawałek chleba. Wypadło im potém iść ściéżką przez las; Pan Jezus szedł naprzód, św. Piotr za nim. Gdy uszli kawałek drogi, św. Piotr wyjął chléb i zaczął go pokryjomu jeść. Pan Jezus wiedział o tém, lecz nie rzekłszy nic, zaczął z nim rozmowę. Św. Piotr, aby mu odpowiadać, wypluł pogryziony chléb do ręki. Pan Jezus zasię obróciwszy się do niego, rzekł: „Rozrzuć to po lesie, co masz w ręce”. Św. Piotr uczynił, co mu Pan Jezus był kazał, i rozrzucił po lesie pogryziony chléb. Z niego to wyrosły grzyby (T 2636 „Grzyby”; Gustawicz 1882, s. 256; por. Gonet 1899, s. 167; Matyas 1893, s. 110).
W podaniach wierzeniowych natomiast bardzo często mowa o nietypowych właściwościach grzybów, będących efektem ich łączności z siłami nieczystymi, zwłaszcza z → diabłem, co oddają nazwy własne, takie jak szatan, grzyb szatański lub czortowy (Marczyk 2003, s. 56). Z tego też względu w bajkach mowa o tym, że zmieniają się w → pieniądze, przysparzając bogactwa ich znalazcy, albo – odwrotnie, okazują się wcieleniem samego biesa. Pierwsza możliwość dotyczy przede wszystkim opieńków, zwanych przez lud opienkami i podcieniami. Ponieważ te rosnące gromadnie na → drzewach, pniach i gałęziach grzyby swoim kolorem oraz regularnym okrągłym kształtem kapeluszy przypominały stosy monet, chętnie snuto na ich temat opowieści, w których w cudowny sposób zmieniały się w → skarb:
(…) Mieli się pobrać pastuch i dziewka, on uskładał już nieco grosza, a pobrawszy także płacę za przedzimek, przeliczał na pastwisku swój majątek, gdy w tem wypadł z lasu »wilkołak« pomiędzy bydło. Wiadomo zaś, że wilkołak niekiedy krowy dusi - albo je »nadmie« - aby więc temu przeszkodzić, pastuch skoczył z miejsca i nuż »w boryki z kudłatym«, który się bronił bardzo dzielnie. Zmógł go pastuch, bo miał osikową pałkę naczynioną, a gdy nią »sparzył przez krzyż« napastnika, przysiadł ten bez mocy. Parobek zdjął pas ze siebie i założył go na wilkołaka – a w pasie miał pieniądze. Zaledwie jednak zciągnął rzemień, gdy jeniec czworonogi się zerwał – aż i z pasem i kaletką uciekł na błota leśne, wyjąc jak opętaniec. Dziewczyna pod ten czas była na grzybach z innemi kobietami, bo należy w kilkoro chodzić na podpieńki jesienią, inaczej ono może się sprzeciwić. Widziały kobiety walkę z kudłatym, a dziewczyna już już miała gałąź ułamać i biec na pomoc, gdy ją jakby tknęło, że to grzech kaleczyć drzewa. Przybiegła przecież sama z krzykiem, strasząc płachtą, aż wilkołak uskoczył na błota. W płachcie miała już grzyby, lecz biegnąc poczuła, ze płachta nagle pociążała i coś w niej brzęczy – wyraźnie jak pieniądze. Zajrzeli do płachty, a w niej czyste złoto: nowiuteńkie czerwieńce (dukaty). Parobek splunął – przeżegnali się razem, ale złoto złotem. Oddali więc część na figurę męki pańskiej – potem pobrawszy się, w późne lata żyli szczęśliwie. (T 8084 „Skarb wilkołaka (diabła)”; K[olbuszewski] 1895, s. 203-204).
Z kolei pojedyncze egzemplarze różnych odmian grzybów, odznaczające się nienaturalnie wielkim rozmiarem kapelusza, jak też znacznym ciężarem, w ludowych bajkach zazwyczaj okazują się wcieleniem samego biesa. Skuszony napotkanym okazem zbieracz wkłada zdobycz do koszyka, nierzadko na jego rzecz pozbywając się pozostałych, zdecydowanie mniejszych, ale ostatecznie porzuca, kiedy grzyb niespodziewanie zaczyna mówić ludzkim głosem bądź ze śmiechem ujawnia swoją prawdziwą – demoniczną postać, w obu wypadkach wywołując przerażenie grzybiarza:
Włościanka Jaworska z Chorowic opowiada następujące zdarzenie: Poszłam raz do lasu na grzyby. Nazbierałam rozmaitych poślednich i wracam do chałupy. Trapiłam się, że nie ma grzybów prawdziwych, bo takich nikt by w mieście nie kupił, jakich nazbierałam. Nagle ujrzałam dwa prawdziwe wielkie grzyby. Jeden był piękny i młody. Ten jeden był wart więcej, niż te wszystkie, com uzbierała. Wysypałam zaraz tamte na ziemię, a piękny wzięłam do płachty. Zdziwiło mnie ino, że taki był ciężki, żem go ledwie dźwignęła. Wyszłam z lasu, a droga wypadała mi przez Stawiska. Jak tylko stąpiłam na ten grunt, słyszę z lasu jakiś chrapliwy głos: „Kajześ ty Iwon?”. A oto na plecach odzywa się ten wielki grzyb: „Starej babie na plecach ogonem kiwom!”. Przelękłam się okropnie, jak rżnę o ziemię płachtę z grzybem, a tu z płachty wyleciał dyabeł, a drugi przyleciał ku niemu z lasu i zaczęli oba tańczyć i śpiewać: „Jedna portka czerwona, / Druga portka zielona, Kapelusik na głowie, / Tańcujmy se”.Potem zapadli się na stawiskach ino jęknęło. (Rybowski 1906, t. 12, s. 219-220).
Do zmiany postaci w czarta może dochodzić nie tylko samoistnie, ale także pod wpływem obróbki termicznej, np. w trakcie pieczenia, lub w sytuacji wymieszania pewnych odmian grzybów. Zdarza się, że niektóre okazy pod wpływem → ognia przybierają postać capa – kozła kojarzonego z diabłem, atakującego zebranych przy ognisku:
Inny znowu wypadek zdarzył się pastuszkom, którzy zabrawszy ze sobą ziemniaków, rozłożyli ogień pod lasem i dwóch pomiędzy siebie wysłali na grzyby. Pozostający przy ogniu, dokładali tymczasem drzew suchych i szyszek, aby węgli było pod dostatkiem. Z lasu przynieśli chłopcy znaczny zapas grzybów. Gdy ziemniaki ogarnęli gorącym popiołem, na węglach, zwierzchu ułożyli grzyby, a widocznie pomięszali także Kozary z Kozierożkami, bo z ognia zerwał się cap, z brodą siwą jak dym, rozrzucił kopytami ognisko, poczem napadł pastuszków i porozpędzał na wszystkie strony. Nie ubódł przecież ani nie skaleczył nikogo, choć rogi miał rozsochate jak jeleń, ale nie złote. K[olbuszewski] 1895, s. 201).
W tego typu wypadkach mowa również o swoistej wojnie grzybów, które toczyć mają koźlaki (kozaki, kozary) i kozierożki. W świetle podań ludowych trzymanie ich w jednym miejscu, np. koszyku czy kapeluszu, skutkuje powstaniem brodatego kozła (w domyśle diabła) czyniącego znaczne szkody (K[olbuszewski] 1895, s. 204):
Pastuszkowi zbierającemu bedki na wspólną ucztę, gdy inni zajęci byli przy ognisku znoszeniem suchych gałęzi, łapaniem raków w rzece - zdarzył się ten wypadek, że gdy Koźlaka i Kozierożki złożył razem do kapelusza, zaszumiało w nim, bek się rozległ i w oka mgnieniu poczuł na ramieniu capa brodatego (gdzieindziej mówią także »torunia«), który rogami powybijał mu oczy. Chłopiec upadł na ziemię bez przytomności i leżał dłuższy czas, aż towarzysze zdziwieni, że nie wraca do ogniska, poczęli hopkać w las, i ten go przywołali »do pamięci«. Odezwał się im, ale ślepy będąc, trafić do nich nie mógł. Wołaniem ściągnął ich do siebie – a gdy się zbliżyli, spostrzegli na polance »capa« pasącego się spokojnie. Sierść miał czarną, rogi cudacznie powykręcane, były złote – i kopytka takież. Chłopcy uprowadzili pastuszka do domu, a cap przyglądał się temu, nie czyniąc im szkody żadnej. (K[olbuszewski] 1895, s. 204)
Najrzadziej mowa o grzybach w → bajkach magicznych. W tego typu przekazach bywają schronieniem dla nadprzyrodzonych istot, zwykle niewielkich rozmiarów, m.in. → Paluszka (T 700 „Paluszek”; Udziela 1892, s. 49), bądź też stają się przewodnikami do domostw odob zajmujących się czarami, jak w realizacjach T 325 → „Uczeń czarnoksiężnika”:
(…) taki sám srogi gzyb [znaleziony przez ojca i syna przed spotkaniem czarownika – V.W.] zawiód uojca do cárnoksienznika, W pierwsy izbie stáuy same donicy syrokie na trójbocnym stole posmarowanym krwią, uOjciec prosi uo swego syna, carownik nic na to, jeno uudezyu cisawym prencikiem po zelaznych dźwiach uod drugi izby, i kjéj sie same uotwozyuy, pośwargotáu cosik i psyfruwauy same cárne kruki, posiadauy na te donice i piuy cosik zóutego śmierdzącego. Jedyn z tych kruków uurznou dzióbem po donicy tak, ze sie duzo iskier posypauo, kiéjby z pieca kiéj sie páli (T 325; Wierzchowski 1892, s. 68).
W opowieściach brakuje jednak informacji, w jaki sposób grzyby miałyby pełnić rolę przewodnika do siedziby → czarodzieja, więc nie można wykluczyć, że chodzi o ich działanie halucynogenne (zob. Jay 2020). Wskazany trop interpretacyjny zdaje się przystawać również do bajek o grzybach przybierających pod wpływem ognia postać diabła lub kozła (wariantywnie ryby zmieniającej się w → topielca), co w wykładni ludowej łączono z działaniem czarów, sporadycznie z wpływem alkoholu (T 839 „Pijaństwo źródłem innych grzechów”; Kolberg 1962 (1875), s. 146; topielec – Świętek 1894, s. 47). Pieczone (zjedzone) grzyby o silnych właściwościach trujących mogły wywoływać nieprzewidziane dla organizmu skutki, w tym różnorodne przewidzenia i niestandardowe zachowania.
W ludowych bajkach brakuje natomiast przykładów opowieści o zatruciu grzybami, chociaż odnotowano niecodzienny przykład traktujący o zarobaczonych okazach, w których miały przebywać również ropuchy, wywołujące także skórne dolegliwości u dzieci. Na ile jednak mamy do czynienia z opisem schorzeń, na ile działań halucynogennych pod wpływem grzybów, a na ile jedynie z ludową fantazją, trudno jednoznacznie stwierdzić:
(…) Przyszedłszy do domu, leśna postawiła zagrabione i własne bedki na ławie pod oknem, a zajęła się wieczerzą. Mając zamiar w przedświty powieźć grzyby do miasta, rychło z dziećmi ułożyła się do snu. W nocy przebudza ją krzyk chłopca śpiącego na przypiecku. Wołał przeraźliwie: Matusiu, bo po mnie łazi, matusiu, bo mnie dusi! (…) Zobaczono tedy, że na szyi chłopca siedzą dwie ropuchy, a na rękach cała gromada żab. (…) Spojrzała leśna do kobiałki, bo coś się ruszało - i widzi, jak z każdej maśluszki po kilka żab wyłazi, które skoczywszy na ziemię, wprost puszczają się do chłopca na przypiecek. Odmiatano je ku drzwiom aż do rana, a przecież ciągle lazły. Gdy zadniało, dziewczyna mówi do matki: „Patrzajcie, to nie żaby, ale suche liście zmiatałyśmy na kupę”. I tak było! Leśna zagląda do kobiałki: są maśluchy i bedki, ale ruszają się, bo pełno w nich robaków (…). (K[olbuszewski] 1895, s. 198).
Wśród rodzimych ludowych opowieści nie udało się znaleźć przykładów wskazujących na występowanie grzybów jako symboli seksualności, oznaczających narządy męskie i żeńskie, tak jak odnotowano w folklorze innych narodów słowiańskich (por. Toporov 1985; Dugan 2008, s. 40). Nie wiadomo jednak, na ile jest to efekt tabuizowania problematyki przez opowiadających bądź zapisujących bajki, a na ile rzeczywiście brakuje tego typu odniesień w przekazach polskiego chlopstwa.
Motyw grzybów znany z folkloru stał się popularnym tematem literatury, zwłaszcza dla dzieci. W utworach dla najmłodszych często eksponuje się właściwości fantastyczne leśnych roślin, więc bywają kojarzone z mieszkaniami krasnali, jak w pierwszej polskiej baśni literackiej O krasnoludkach i o sierotce Marysi (1896) Marii Konopnickiej czy w dziecięcej piosence autorstwa Ewy Szelburg-Zarembiny: „My jesteśmy krasnoludki (…)/ Pod grzybkami nasze budki”. Przez niektórych pisarzy bywa podejmowana również tematyka wojny grzybów oraz owadobójczych właściwości niektórych odmian (muchomorów), np. w wierszowanej bajeczce Jana Brzechwy Grzyby. Muchomory, zwłaszcza w upersonifikowanej postaci, nierzadko w towarzystwie krasnali, stały się też popularnym motywem bożonarodzeniowych i noworocznych pocztówek, uchodząc za symbol szczęścia.
Bibliografia
Źródła: Gonet S., Powstanie grzybów, Lud 1899, t. 5; Gustawicz B., Podania, przesądy, gadki i nazwy ludowe w dziedzinie przyrody, cz. 2, ZWAK 1882, t. 6; Kolberg O., DW, t. 8, cz. 4, 1962 (1875); K(olbuszewski) E., Gwiazdy i grzyby w podaniach ludu, Lud 1895, t. 1; Kosiński W., Materyjały do etnografii górali beskidowych, ZWAK 1883, t. 7; Matyas K., Nasze sioło. Studium etnograficzne, „Wisła” 1893, t. 7; Rybowski M., Dyabeł w wierzeniach ludu polskiego (z okolic Biecza), Lud 1912, t. 6; Świętek J., LN, 1894; Udziela S., Lud polski w powiecie ropczyckim w Galicji, cz. 1, ZWAK 1892, t. 16.
Opracowania: Dugan F., Fungi, Folkways and Fairy Tales: Mushrooms & Mildews in Stories, Remedies & Rituals, from Oberon to the Internet, „North American Fungi” 2008, vol. 3, no. 7; Ganszer W., Grzyby w lecznictwie ludowym Beskidu Śląskiego, „Farmacja Polska” 1967, t. 23, nr 6-7; Kolbuszewski E., Grzyby w wierzeniach ludu, „Lud” 1896, t. 2; Majewski E., O grzybach jadowitych krajowych, 1893; Marczyk M., Grzyby w kulturze ludowej, 2003; Mátyás K., Wilija, „Czas” 1894, nr 293; Toporov T., On the semiotics of mythological conceptions about mushrooms, 1985.
Opracowania internetowe: Jay M., Fungi, Folklore, and Fairyland, „The Public Domaine”, 7.10. 2020 r., https://publicdomainreview.org/essay/fungi-folklore-and-fairyland/ (dostęp: 10.08.2024).
03.11.2024