en

Słownik
polskiej bajki ludowejred. Violetta Wróblewska

ISBN 978-83-231-4473-1

Cmentarz

Motyw typowy dla ludowych → bajek magicznych i → podań wierzeniowych, występujący również w humoreskach. → Przestrzeń mediacyjna, niebezpieczna dla człowieka ze względu na spoczywających tam → zmarłych uchodzących za reprezentantów → zaświatów. Akcja wielu bajek opiera się na konflikcie zachodzącym między niewłaściwie zachowującym się na cmentarzu człowiekiem a nieboszczykiem, któremu naruszono miejsce wiecznego spoczynku. Tego typu konfrontacje zwykle kończą się tragicznie dla → bohatera, sporadycznie wyzwoleniem błąkających się → dusz pokutujących. W bajkach nie występuje zróżnicowanie cmentarzy pod względem wyznania spoczywających tam osób, okazjonalnie wspomina się, że jest on np. ewangelicki czy protestancki, jeśli ma to znaczenie dla przebiegu akcji. Brakuje również jakichkolwiek opisów cmentarnej przestrzeni, pozwalających rozpatrywać ją jako szeroko rozumiany tekst kultury (Kolbuszewski 1996, s. 30).

Bajkowe wizje cmentarzy, choć nieskonkretyzowane, wyraźne nawiązują do ludowych wierzeń odnoszących się do zasad pochówku i życia pośmiertnego. W tradycji chłopskiej na cmentarzu grzebano zwłoki osób zmarłych → śmiercią godną (w → domu, po przyjęciu sakramentów), a w wypadku śmierci nagłej (→ samobójstwo, → morderstwo) pochówku → ciał dokonywano poza jego granicami, niekiedy w miejscu zgonu (np. w → lesie, na rozstajach dróg; zob. Kolberg 1962 (1984), s. 89, 92-93; Straczuk 2013, s. 69). Zabieranie czegokolwiek z grobów, zwłaszcza ludzkich szczątków, traktowano jako przestępstwo naruszające ład świata, chociaż jednocześnie pozyskanym w ten sposób artefaktom, m.in. cmentarnej → ziemi oraz kościom, przypisywano właściwości magiczne i wykorzystywano w praktykach leczniczych (Biegeleisen 1929, s. 131, 330; 1930, s. 108; Straczuk 2013, s. 79-81). Zakopane pod progiem domostwa lub rzucone na → drogę miały sprowadzać nieszczęścia, a nawet zgon (Biegeleisen 1929, s. 12, 359). Wyniesione z przestrzeni cmentarnej przedmioty (np. martwą kostkę, wstążkę) po wykorzystaniu (potarcie chorego miejsca, zawiązanie na szyi chorego) zwykle odnoszono z powrotem, aby nie zatrzymywać śmierci w domostwie (Biegeleisen 1929, s. 102-104; 1887, s. 213; Wareńko 1896, s. 169). Miejsc pochówku unikano w nocy, wierząc, że z grobów wychodzą → dusze zmarłych lub oni sami. Z obawy przed ich zemstą nie zakłócano cmentarnej ciszy, którą w tradycji ludowej traktowano jako metonimię śmierci (Kowalski 2004). Regularnie odbywały się natomiast związane z oddaniem czci zmarłym wizyty w ciągu dnia traktowane jako rodzinny obowiązek (Straczuk 2013, s. 64-65).

W bajkach ludowych odzwierciedla się ambiwalentna natura cmentarza (Straczuk 2013, s. 65) – jako miejsca przyjaznego dla szukających pocieszenia i pragnących oddać cześć zmarłym, natomiast groźnego dla intruzów oraz kpiarzy nie szanujących sakralnej strefy. Na groby udają się zwykle bohaterowie pragnący wsparcia ze strony utraconych bliskich, częściej jednak decyzja protagonistów podyktowana jest zwykłą ciekawością, niefrasobliwością bądź poleceniem przełożonego (→ pana, → księdza). Niezależnie od intencji, we wszystkich wypadkach dochodzi do naruszenia zasad ładu świata, gdyż zostaje zaburzony spokój zmarłych, co skutkuje ich interwencją, ukaraniem winnych, ostatecznie przywróceniem naruszonego porządku.

Najczęściej na cmentarz udaje się → sierota, która maltretowana przez → macochę znajduje przy grobie → matki ukojenie i pocieszenie. Nieboszczka, poruszona łzami swej córki, bezpośrednio lub za sprawą pośrednika ofiaruje jej w darze różnego typu dobra bądź → rady, które pozwalają dziewczynie na poprawę egzystencji. W realizacjach wątków T 480A „Dwie siostry, dobra i zła” i T 511 „Macocha i pasierbica” w imieniu zmarłych pomocy udziela napotkany → starzec, pełniący funkcję → donatora, bądź jego rolę odgrywa ptak (gołąb), w którego postać wciela się dusza osoby zmarłej, lub zwierzę ofiarowane niegdyś przez rodzicielkę:

Tym czasem sierotka Marysia chodziła codziennie na pobliski cmentarz, by tam na grobie swej matki wyznać swe bóle oraz podlać kwiatki na grobie, by matuś miała ładnie. Kiedy jednak wracała z cmentarza do domu, to w domu zawsze ją czekały jakieś uszczypliwe słowa, a nieraz nawet i kije, że dlaczego ona tak długo siedzi na cmentarzu, a w domu z niej żadnej pociechy nie ma.Więc za karę kazała jej iść i krowę paść po drogach, jedyny spadek po jej rodzonej matce, a przeznaczony przez nieboszczkę przed śmiercią dla Marysi. (…) Marysia z płaczem pognała krowę na pastwisko i usiadłwszy na rowie zaczęła prząść wełnę, lecz to jej nie szło, bo nie umiała, więc pomyślała, że niech ją macocha zabije, to ona nie zrobi, bo nie umie i gorzko płacząc szmyrgnęła wełnę na ziemię.
Wtedy przybliżyła się do niej krowa i tak ludzkim głosem powiada:
- Marysiu, nie płacz ja ci pomogę sprząść tę wełnę, a ty się prześpij trochę, boś nie spała całą noc, to ci się spać chce, a jak się prześpisz nieco, to ci nowe siły przyjdą i może jakoś sprzędzniesz to wełnę (brak w PBL, T 480A+T 511; Paczkowski 1958; niepubl.).

W wypadku nieuzasadnionego naruszenia spokoju zmarłych, wynikającego z żartu bądź z działań podjętych pod wpływem → alkoholu, ingerencja zaświatów w porządek ludzki prowadzi do śmierci winowajców. Wcześniej z reguły poszkodowani domagają się zwrotu tego, co zostało im zabrane, czyli części swoich ciał, ubrań, biżuterii, jak np. w bajkach magicznych T 366 „Trup upomina się o swą własność”:

Pewien pan nadzwyczajnie lubił nerki cielęce i nic innego nie jadał. Ale pewnego razu zabrakło mu nerek, kucharz nie miał co mu dać na obiad. Pan mu rzekł: Choć stwórz, ale chcę żeby były na dzisiaj. Kucharz niewiele myśląc poszedł na cmentarz, odgrzebał wczoraj pochowanego człowieka, wyjął mu nerki, i ugotowawszy podał panu. Pan zjadł nie domyślając się niczego. Aż w nocy przychodzi człowiek umarły i wrzeszczy, idąc przez wszystkie pokoje: Oddaj moje cynadry! Oddaj moje cynadry! Pan posłał po kucharza i zapytał się go, kto to idzie. Kucharz mu się przyznał i w tejże chwili trup krzyknąwszy okropnie: Oddaj moje cynadry! wyrwał je panu z brzucha i poszedł, a pan umarł (T 366; Karłowicz 1887, s. 237);
Przed blisko pół wiekiem umarł w L. w powiecie gdańskim bogaty obywatel, ewangielik i miał być pochowany w kościele ewangielickim w P., dawniéj kościół w P. był katolickim, a na cmentarzu znajdował się grób familijny fundatora tego kościoła; otóż uradzono, aby z grobowca wyjąć kości fundatora a pochować nowo zmarłego, przy wyjmowaniu kości, zdjął kopacz z palca owego fundatora złoty pierścień i wyłamał mu ramię z stawów, wkrótce atoli zjawił się duch zmarłego i zapowiedział, że jeżeli pochowanego ewengielika z grobu nie wyjmą, grobowca nie dadzą, a jemu ramienia przez doktora nie wstawią, spotka całą parafią wielka kara. Jakoś w kilku dniach umarło nagle 12 parafian, z obawy sprowadzono więc księdza z Ż. A lekarza z Gdańska i całego kościotrupa do dawnego grobowca włożono (T 366; Nadmorski (Łęgowski) 1892, s. 127).

Zmarli wymierzają → karę również tym, którzy nie okazali im należytego szacunku, jak w realizacji wątku T 407* „Zmarły urażony”. W opowieściach tego typu dochodzi do wykpienia osób pochowanych na cmentarzu, np. poprzez wygłoszenie żartobliwej formuły: „wstajta umarli, bedzieta żarli” (T 407*; Nitsch 1929, s. 122; zapis półfonetyczny – V.W.), albo niestosowne zachowanie wynikające z niewłaściwej oceny sytuacji, gdy np. duszę siedzącą na grobie traktuje się jak osobę żywą:

Idzie bez smętárz wiecór, a d­usa przy grobie siedzi. Dziwka myślaua, ze to parobek i urn­ęua te duse i powiedziaua: „Tageś prędko posed a jesce tu siedzis i strasys mie i myślis, ze cie sie boje”, - i posua do karcmy. Zachodzi, a tu parobek tańc­y; dziwka sie przelękua, poleciaua do księdza i powiedziaua mu wszyćko. K­iądz kázáu ji pokázać w chtórem miejscu, a uona nie chciaua, bo sie báua. Ale księzá wzieni ją między siebie i posua śnimi i zasua na ten grób. Ziemia sie ji rozstąpiuua i wpadua do tego grobu a księza pośli do domu (T 407*; Udziela 1892, s. 35).

Przestrzeń cmentarną również opuszczają zmarli w sposób nagły sprowokowani bezmyślnie wypowiedzianą przez przechodnia prośbą o bycie chrzestnym lub zaproszeniem na ucztę, jak w bajkach magicznych realizujących wątki T 332 → „Kuma-śmierć”, T 470 „Zmarły zaproszony na ucztę”, T 470A „Zmarły urażony”. Kiedy bohater uzmysławia sobie niestosowność swego uczynku, zwłaszcza jeśli towarzyszyła temu profanacja zwłok, odczuwa potężny strach, ale nie ma możliwości odwrócenia zaistniałej sytuacji i musi dojść do spotkania z nieboszczykiem i wywiązania się z danego → słowa:

Jednego oczekiwanego dnia przyszedł syn na świat. Po uskromnieniu (uporaniu się z pracą – V.W.) co doszło do chrztu, ojciec dziecka poszedł szukać ojca chrzestnego. Idzie, idzie, ba wyszedł o godz. 11 w nocy, a tu już za parę minut 12 godz. i stanął przy głównej ulicy cmentarnej i począł wołać głosem podniesionym, a echo głos jego niesie po całym placu cmentarza. Aż to po chwili zjawia się mężczyzna, wysoki brutalny w głosie i mówi:
- Człowieku, czego krzyczysz i spokoju umarłym nie dajesz.
Co chcesz odważny, czego twoja dusza żąda? Powiedz prędzej, bo z tobą będzie marnie!
- Drogi panie, urodziło mi się dziecko i chcę go ochrzcić, a chrzestnego chcę do dziecka, ale takiego, żeby był naprawdę sprawiedliwy.
- Ach tak! A kto ci tom myśl podsunął?
- A ja sam.
- Ach, ty sam. No, dobrze, idź a ja w kościele będę o 12 w nocy, bo prędzej czy później nie mogę, ja ci ochrzczę twe dziecko, bo ja jestem właśnie osobą sprawiedliwszą (brak w PBL; T 332; Paczkowska 1956);
Pąn juz miáł sporo w głowie, nie kciało mu sie nijak jecháć, ale parobek go wyciągnął. Siád na bryckę i pojecháł. Był straśnie wesoły, cápkę wdział se na bakier, bo miał kuraś­ (dobry humor). Nadjechali nad smyntárz, parobek zdjon cápkę i modluł sie okropnie scérze, bo to była juz północ i báł sie duchów. Parobek sie modluł, a pąn poprawiuł cápki i dali tak mówić: „Widzicie, umrzyki, já sie tak dobrze bawię, jęm i piję, hulam, a wy tu musicie gnić i chrobáki zreć. Zebyście to tak do mnie przyśli, tobym dáł wam pocesne”. Jak ino te słowa wyziunął, tak ci zaráz sie jakisi głos ze smyntárza odzywa do niégo (A był to strasny głos, bo to przecie widzicie z grobu po śmierci (…). A ną, jak ten pan tak powiedziáł, tak sie ze smyntáza odezwáł głos: „A przydzięmy, przydzięmy jutro o dwunásty w nocy”. Pąn sie zaśmiáł i kazáł jechać dali, a parobek to jaz struchláł ze strachu (…). Az przychodzi dwunásta i zjawiá się straśná chmara ludzi, a na ich cele biskup z tą swoją láską i cápką. Straśnie duzo ludzi było, bo to juz oddáwna na tym smyntárzu chowali (T 470; Kaczmarczyk 1908, s. 291-293);
 Szedł se gróborz bez cmentorz i napotkał caske cłecą, kopnął jo nogą i powiedzioł: przydź do mnie wiecór na bol! Wiecór siedzi w izbie, a tu otwierają sie drzwi, wchodzi jakoś pani pieknie ubrano i powiado mu, że przysła na boi, kiej jo zaprosił (T 470; Sulisz 1906, s. 81).

We wszystkich wypadkach scenariusz dalszych działań wygląda podobnie – bohater godnie przyjmuje nietypowych gości i przygotowuje dla nich ucztę, a następnie musi złożyć rewizytę, na cmentarzu, o północy, więc w porze medialnej, co w efekcie i tak prowadzi do jego śmierci:

Przed dwunástą godziną wybrał sie piechotą i posed na smyntárz. Jak przysed, tak zapukáł do nágrobka i grób mu sie otworzuł. On tam wsed do mały stancyjki i wnetki zobácuł biskupa. Za biskupęm wysunął sie mały stolicek, a na stolicku lezało małe jabko. Biskup kázał usiąś panu, potem sąm usiad i rozkrajáł jabko na śtery cęści. Dáł jedną panu, a jak tęn zjád, tak spytáł sie go, cy mu smakuje. Jak ino tęn powiedziáł, ze mu smakuje, wziąn drugą ceś, dáł panu zjeś, a potem trzecią i cwártą. Jak juz wszyćkie zjád, tak biskup powiedziáł, ze mu juz więcy nie dá, bo nima i ze juz po ućcie. Pąn wysed z grobu, ale jak wysed tak się bardzo zdumiáł, bo wszyćko lá niégo było obce. Kościół był insy, smyntárz inacy wyglądáł, drzew juz takich, jak on zostawiuł, nie było. (…) Pąn zaláł się łzami i posed do księdza, ale i tu go nie poznali, bo ten ksiądz, co go znáł, lezáł juz dawno w grobie. Na zapytanie księdza opowiedziáł całe swoje zdarzenie i nazwisko, ale ksiądz nie znáł takiego, ani o nim nie słysáł. Zacąn atoli zaráz patrzeć do mentryk. Przeleciáł 50, 100, 200, 300 i dopiero przy śterech stach znaláz takie nazwisko, jak mu pąn podáł. Powiedziáł mu ksiądz, ze w cemś zgrzésuł cięzko i lá tego musi pokutować. Wziąn go na spowiédź i wyspowiadáł go, a jak pąn przyjąn komąniją świętą, rozsypáł sie w te razy w proch (T 470; Kaczmarczyk 1908, s. 293-294);
Wtedy gróborz zmiarkowoł, że to coś niedobrego i zacyna opowiadać swój przytrafunek z tą panią i dowiaduje sie dopiéro, że ón trzysta lot siedzioł w grobie, a jemu sie zdało, że jacy dwie godzin. I tak musioł umrzyć z głodu, bo nic nié mioł i nikt go nie znoł (T 470; Sulisz 1906, s. 81).

W bajkach ludowych wejście do grobu okazuje się wejściem w zaświaty, gdzie → czas płynie zupełnie innym rytmem, więc bohater po powrocie na powierzchnię, chociaż odnosi wrażenie, że minęło kilka godzin, nie rozpoznaje rzeczywistości, w której naprawdę upłynęło kilkaset lat. Ważnym komponentem wizyty w podziemiach jest konsumpcja → pożywienia (np. → jabłka) albo napoju (np. piwa), w czym można dostrzec analogię do znanego antycznego motywu – owocu zapomnienia (granat zjedzony przez Persefonę/Korę z mitu o Demeter zmusza ją do pozostania z Hadesem w jego świecie). Spożywanie czegokolwiek poza ludzkim porządkiem, zwłaszcza pochodzącym z zaświatów, wywołuje skutki tragiczne dla człowieka. Niewykluczone, że bajkowe sceny wspólnego biesiadowania zmarłych i żywych stanowią także odbicie przedchrześcijańskiej uczty, zwanej strawą, po rusku – tryzną, jednocześnie mającej charakter żałobny i radosny (Straczuk 2013, s. 95).

            Najpopularniejszym bajkowym wątkiem, w którym ważną rolę odgrywa cmentarz, jest T 365 „Umarły porywa narzeczoną (→ Lenora)”. Opowieść o wracającym zza grobu kochanku dotarła do folkloru za sprawą literatury pięknej (Ciszewski 1932, s. 4), a jego nazwa – Lenora, upowszechniła się po wydaniu w 1773 r. ballady Gottfrieda Augusta Bürgera Lenore (Krzyżanowski 1965, s. 202). W ludowych przekazach mowa o tym, że do swego grobu próbuje zabrać dziewczynę jej zmarły narzeczony, który powrócił z zaświatów w związku z jej nadmierną rozpaczą. Gdy panna orientuje się, w jak niebezpiecznej sytuacji się znalazła, próbuje uciec → upiorowi i znajduje schronienie w cmentarnej kostnicy lub kaplicy. Demoniczny kawaler prosi leżącego tam trupa o otwarcie → drzwi, ale bohaterce udaje się powstrzymać nieboszczyka i ujść cało z niebezpiecznej przygody. Kontakt ze światem zmarłych ostatecznie skutkuje chorobą lub śmiercią dziewczyny, a w konsekwencji pochówkiem jej ciała poza granicami cmentarza:

Tak zajechali na cmentarz... On śloz z konia i mówił, zeby sła ś nim do grobu... Dziéwka z przestrachu wrzucila do grobu tłumok, co go ze sobą miała, on myślał, ze to ona wleciała i wskocuł téz do grobu, a grób sie zaraz zawar.
Tymcasem dziéwka skryła sie do kośnicy, ale tam lezał znów inny umarły. Ledwo zamknęna dźwi, przylatuje ten parobek z grobu, dobijo się… (T 365; Zdziarski 1902, s. 199; por. Zamarski 1852, s. 129);
(…) ona nic si nie mogła obzywać, bo była przestraszona; ze strachu umarła, i babcia nie chowała ii na cwentarzu, no tylo na granicy koło figury, na rozdorożu, żadnego kwiatu nie sadziła (T 365; Nitsch 1929, s. 257 ; zapis półfonetyczny – V.W.).

W ludowych podaniach wyrastających z wierzeń przestrzeń cmentarza staje się nie tylko miejscem konfrontacji ludzi ze zmarłymi czy spotkań demonów, np. czarownic (T 3040 „Czarownice”; Knoop 1894, s. 762), ale również praktyk magicznych mających zapobiegać powrotowi martwych osób na ziemię. Część zmarłych nęka swych bliskich, przeszkadza, zakłóca ciszę nocną, a nawet maltretuje fizycznie (zdarzają się pobicia). Tego typu działania zwykle są efektem gwałtownej śmierci, nieprawidłowego pochówku lub nierozwiązania za życia wszystkich spraw (Biegeleisen 1930, s. 133). Zaleca się w takich okolicznościach odkopanie i otwarcie trumny, a następnie unieszkodliwienie → demona poprzez wbicie osikowego kołka w serce, obcięcie mu głowy i włożenie jej między nogi, jak w realizacjach T 4006 → „Strzygoń”:

Cieśla jadł je łakomo i kością udławił się. Pochowano go na cmentarzu. Tymczasem jeszcze tej samej nocy wylazł on z grobu, wrócił do domu, otworzył szufladę, wziął okulary i założył je na nos. Następnie porwał kij i tak jak przedtem, tak i teraz sprawił żonie i córce lanie. Żona i córka nie widziały go, tylko okulary i kij. Przestraszone kobiety poszły nazajutrz do burmistrza i opowiedziały rzecz całą. Ten kazał grób otworzyć, wyjąć trupa z trumny, uciąć mu głowę, a serce przebić osikowym kołem. Głowę włożono mu między nogi, aby rękami nie dostał. Od tego czasu był spokój (T 4006; Siewiński 1906, s. 252-253; por. Nitsch 1929, s. 82).

Jedynie niektóre bajki proponują rozwiązania konfliktów z przedstawicielami zaświatów bez drastycznych metod, m.in. realizacje T 326 „Poszukiwacz strachu” oraz T 760 „Wybawienie stracha”. Bohater, szukający silnych wrażeń i nie odczuwający lęku, na cmentarzu (wariantywnie w kostnicy, → kościele, → zamku) staje się przypadkowym obserwatorem zdarzeń między nieboszczykami i doprowadza do ich pogodzenia się:

Prowadzi go więc gospodarz na cmentarz, gdzie zawsze w nocy wstawali z grobów dwaj kumotrzy, którzy w gniewie pomarli. Siedzi Wojtek na cmentarzu, wtem około północy wstają obydwaj kumotrowie. Każdy stoi na swojej mogile i obydwaj powtarzają: „pójdź do mnie”, ale żaden nie rusza się z miejsca. Jak to Wojtek usłyszał, jak krzyknie: „A cóż to, nie możecie to przyjść jeden do drugiego?! Ale ja was pogodzę”. To mówiąc, rozmierzył krokami odległość jednego grobu od drugiego i każdego z kumotrów przyniósł na pół drogi. Następnie, zwracając się do nich rzekł: „Teraz podajcie sobie ręce”. Umarli spełnili rozkaz Wojtka, podali sobie ręce i pogodzili się. Kiedy już mieli wracać do grobu, podziękowali Wojtkowi, że ich wybawił i także obiecali mu swą pomoc (T 326; Ciszewski 1887, s. 14).

Sporadycznie w bajkach ludowych występują cmentarne sceny przypominające zabawy pogrzebowe znane np. z folkloru ukraińskiego (Rzepnikowska 2005, s. 69-74). Kpina z miejsca pochówku bądź lekceważące traktowanie zwłok (przekładanie, wynoszenie z trumny, kładzenie się w miejsce ciała lub podkładanie czegoś innego) występuje najczęściej w przekazach o intencji komicznej (Ługowska 1993). Bohater w celu nastraszenia kogoś bądź uniknięcia oddania długu, idzie na cmentarz ubrudzony sadzą, niekiedy okryty prześcieradłem (T 326; Lorentz 1913, s. 142; Ciszewski 1894, s. 178), zdarza się, że kładzie się do trumny w kostnicy i udaje zmarłego (T 1654 „Rzekomy nieboszczyk i zbóje”; Ciszewski 1894, ss. 229, 230). W obu wypadkach spryciarz zostaje zdemaskowany, ale poza poturbowaniem przez kompana, który odkrywa oszustwo, nie ponosi żadnych konsekwencji. W porządek ziemski nie ingerują w tej sytuacji również zmarli, mimo zakłócania ich spokoju, gdyż w tego typu przekazach nacisk położony jest na spryt bohatera, na jego nietypowe pomysły, co służy rozładowaniu lęku przed śmiercią, a nie przyczynia się do degradacji samej śmierci. Podobnie dzieje się w tradycyjnym folklorze dziecięcym, w którym kpina ze zmarłych i cmentarza wpisuje się w wizję świata na opak, jak w piosence o nieboszczykach grających w piłkę nożną: „Lato, lato, już po lecie/, pan Szurkowski już na mecie/ na wirażu dodał gazu/aż się znalazł na cmentarzu/, na cmentarzu wielkie krzyki/w piłkę grają nieboszczyki” (Simonides 1976, s. 105), czy w rymowance: „Siedzi baba na cmentarzu./Trzyma nogi w kałamarzu./Przyszedł duch, babę w brzuch./Baba fik, a duch znikł” (Simonides 1976, s. 114). Podobne treści w podaniach wierzeniowych traktowane są jednak z całkowitą powagą. Naruszenie ciała nieboszczyka, nawet jeśli tego typu działanie wyrasta z żartów i nie jest wymierzone w zmarłych, lecz żywych, przynosi zawsze negatywne skutki, jak w wariantach T 2402 „Dzieci udają zmarłego”:

W jednej chałupie pewnego dnia we święto w kilka dni po babki pogrzebie, nie było nikogo w domu prócz dzieci – do tych dzieci zeszły się sąsiadów dzieci, i na wzór pogrzebu który widziały, urządziły sobie zabawkę. Jedno dziecko było ksiądz, drugie organista, trzecie dzwonnik, a reszta śkomo (żartem – V.W.) krewni i znajomi starej babki. Dzieci urządziły katafalk, położyły na nim dziewczynkę, będącą po śkomu umarłą babką nad nią śpiewały, kropiły wodą, i już ją miały wyprowadzić śkomo na cmentarz, kiedy przyszli rodzice i przekonali się, że dziewczyna na katafalku leżąca w istocie nie żyła, bo nie na śkomo, ale na prawdę umarła (T 2402; Baliński 1842, s. 89; por. Saloni 1903, s. 318; Saloni 1908, s. 235).

Gdy warianty bajek o intencji komicznej sprzyjają rozładowaniu lęku przed śmiercią i służą podkreśleniu stałej obecności śmierci w codziennym życiu (Rzepnikowska 2005, s. 70), a niewykluczone, że znalazły w nich odbicie wierzenia w agrarno-wegetacyjny sens zabaw przy nieboszczyku (Propp 2000, s. 109), przekazy o intencji wzbudzania lęku stanowią wyraz obaw o losy pośmiertne i negatywny wpływ zmarłych na pozostających przy życiu ich krewnych. Z tego też powodu w kulturze chłopskiej dzieciom zabraniano zabaw przy trumnie z obawy o sprowadzenie śmierci na członków ich rodzin (Biegeleisen 1930, s. 17, 80). Opowieści o skutkach tego typu poczynań miały zapewne charakter przestrogi.

Bajkowy obraz cmentarza, ściśle powiązany z ludową wizją świata, stał się inspiracją dla wielu twórców, zwłaszcza literatury romantycznej. Do popularnych należą literackie opracowania wątku o Lenorze, wśród których najsłynniejsza jest ballada Ucieczka (1822) Adama Mickiewicza, będąca swobodną adaptacją wersji Bürgera i przekazów ludowych. Doczekała się ona licznych opracowań i naśladowców w kolejnych epokach (zob. Biernacki 1958; Borowy 1956; Libera 2016), wśród których wymienić można wersję prozatorską – nowelę Lenora Antoniego Langego (Kurkiewicz 2007, s. 181-185). Równie znane są Mickiewiczowskie Dziady, cz. II(1822) przedstawiające scenę przywoływania duchów, aby wybawić ich od mąk czyścowych, odbywającą się w kaplicy, prawdopodobnie cmentarnej bądź przycmentarnej. Cmentarz wiejski i pochówek stały się także tematem obrazów polskich twórców, m.in. „Zaduszek” (1880) Witolda Pruszkowskiego i „Pogrzebu” (1895) Wojciecha Weissa.

 

 Bibliografia

Źródła: Baliński K., Powieści ludu spisane z podań, 1842; Ciszewski S., Lud rolniczo-górniczy z okolic Sławkowa w powiecie olkuskim, cz. 2, ZWAK 1887, t. 11; Kaczmarczyk, Legenda ludowa o wieczności, „Lud” 1908, t. 14; Karłowicz J., Podania i bajki ludowe zebrane na Litwie..., ZWAK 1887, t. 11; 1888, t. 12; Kolberg O., DW, t. 17, cz. 2, 1962 (1884); Knopp O., Podania i opowiadania z Wielkiego Księstwa Poznańskiego, wyb., przeł. Kowerska Z.A., „Wisła” 1894, t. 8, z. 4; Lorentz F., Teksty pomorskie, czyli słowińsko-kaszubskie, z. 1, 1913; Nadmorski Dr (Łęgowski J.), Kaszuby i Kociewie. Język, zwyczaje, przesądy, podania, zagadki i pieśni ludowe, 1892; Nitsch K., WPTG, 1929; Paczkowska A., Bajka o kumotrze sprawiedliwym, 1956, sygn. XIV-0063, niepubl.; Paczkowski F., O Jasiu i Marysi sierotce, 1958, sygn. XIV-0014, niepubl.; A. Saloni, Lud łańcucki. Materiały etnograficzne, MAAE 1903, t. 6; Saloni A., Lud rzeszowski. Materiały etnograficzne, MAAE 1908, t. 10; Siewiński A., Opowiadania ludu w powiecie sokalskim i buczackim, Lud 1906, t. 12; Sulisz J., Zapiski etnograficzne z Ropczyc, Lud 1906, t. 12; Udziela S., Lud polski w powiecie ropczyckim w Galicyi, ZWAK 1892, t. 16; Zamarski R., Podania i baśni ludu w Mazowszu, 1852; Zdziarski S., Przyczynki do baśni lenorowych, „Lud” 1902, t. 8.

Opracowania: Biegeleisen H., Lecznictwo ludu polskiego, 1929;Biegeleisen H., Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego, 1930; Biernacki A., Problematyka folkloru w drobnych utworach Mickiewicza, [w:] Ludowość u Mickiewicza, red. Krzyżanowski J., Wojciechowski R., 1958; Borowy W., O „Ucieczce” Mickiewicza, „Pamiętnik Literacki” 1956, t. 47; Ciszewski T., Bürger w Polsce, 1932; Kolbuszewski J., Cmentarze, 1996; Kowalski P., Modlitwa i milczenie. Wprowadzenie do antropologii ciszy, LL 2004, nr 4-5;Krzyżanowski J., Lenora [w:] SFP, 1965; Kurkiewicz M., „Racjonalizacja” ballady w Lenorze Antoniego Langego, [w:] Podanie – legenda w tradycji ludowej, red. Jakitowicz M., Wróblewska V., 2007; Libera L., Gottfried August Burger – autor „Lenory”, 2016; Ługowska J., W świecie ludowych opowiadań. Teksty, gatunki, intencje narracyjne, 1993; Propp V., Russkije agrarnyje prazdniki, 2000; Rzepnikowska I., Rosyjska i polska bajka magiczna (AT 480) w kontekście kultury ludowej, 2005; Simonides D., Wspołczesny folklor słowny dzieci i nastolatków, 1976; Straczuk J., Cmentarz i stół. Pogranicze prawosławno-katolickie w Polsce i na Białorusi, 2013; Wereńko F., Przyczynek do lecznictwa ludowego, MAAE 1896, t. 1.

 

Violetta Wróblewska

09.03.2021